Jan, nazywany w domu "Hanikiem" urodził się w tradycyjnej śląskiej rodzinie robotniczej w Chorzowie Starym. Miał pięcioro rodzeństwa. Jego ojciec, Paweł był mistrzem ślusarskim i pracował w Hucie Kościuszko. Poza przywiązaniem do duchowieństwa, Jan Macha był zaangażowany w sport. Reprezentował klub Azoty Chorzów w piłce ręcznej jedenastoosobowej. Wraz z drużyną kilkukrotnie sięgał po tytuł mistrza Śląska a w roku 1933 wywalczył z nią tytuł wicemistrza Polski.
W 1934 roku rozpoczał naukę na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Święcenia kapłańskie przyjął 25 czerwca 1939 roku. Pracę kapłańską rozpoczął w rodzimej parafii pw. św. Marii Magdaleny w Chorzowie, niedługo później został wikarym w parafii pw. św. Józefa w Rudzie Śląskiej.
Jan Macha nie pozostawał bierny na trudną sytuację wielu polskich rodzin podczas okupacji, w których mężczyźni zostali aresztowani, zamordowani bądź wywiezieni do obozów koncentracyjnych. Hanik organizował dla nich pomoc duchową i materialną. Zaangażowany był również w działalność patriotyczną. Został komendantem grupy akademickiej wraz z harcerzami pod kryptonimem "Konwalia", będącą częścią Polskich Sił Zbrojnych.
"Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali..."
5 września 1941 został aresztowany przez Niemców na dworcu w Katowicach. W trakcie przesłuchań wielokrotnie poddawany był szykanom poprzez bicie czy kopanie. W marcu 1942 roku otrzymał akt oskarżenia za zdradę stanu. W czerwcu tego samego roku skazano go na karę śmierci przez ścięcie. Pomimo podejmowanych licznych starań o uwolnienie duchownego, wyrok wykonano w katowickim więzieniu, krótko po północy, 3 grudnia 1942 roku. Ksiądz Jan Macha niedługo przed wykonaniem wyroku napisał list pożegnalny.
Kochani Rodzice i Rodzeństwo! Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. To jest mój ostatni list. Za cztery godziny wyrok będzie wykonany. Kiedy więc ten list będziecie czytać mnie nie będzie już między żyjącymi. Zostańcie z Bogiem! Przebaczcie mi wszystko! Idę do Wszechmogącego Sędziego, który mnie teraz osądzi. Mam nadzieję, że mnie przyjmie. Moim życzeniem było pracować dla niego, ale nie było mi to dane. Dziękuję za wszystko! Do widzenia tam w górze u Wszechmogącego. (...) Pozdrówcie wszystkich moich kolegów i znajomych. Niechaj w modlitwach swoich pamiętają o mnie. Dziękuję za dotychczasowe modlitwy i proszę też nie zapominać o mnie w przyszłości. Pogrzebu mieć nie mogę, ale urządźcie mi na cmentarzu cichy zakątek, żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspomniał i zmówił za mnie „Ojcze nasz”. Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, lecz uważam, że swój cel osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali (...) Pozostało mi bardzo mało czasu. Może jeszcze jakie trzy godziny a więc do widzenia! Pozostańcie z Bogiem. Módlcie się za waszego Hanika.
Tak, jak życzył sobie ksiądz Jan Macha w swojej ostatniej woli, powstał "cichy zakątek", czyli symboliczny grób męczennika. Znajduje się on na starym cmentarzu parafii św. Marii Magdaleny w Chorzowie.
Napisz komentarz
Komentarze