Kinga mówi między innymi o tym, jak była zmuszona do zrezygnowania ze startu w pierwszej edycji, jak przygotowywała się do startu, czy poradziła sobie ze stresem przed wyruszeniem na tor i swoich aspiracjach na przyszłość. Zapraszamy do lektury!
"Tym razem nie było przeszkód"
Kinga Kluska: Sam start w programie był dla mnie spełnieniem dziecięcego marzenia. Od najmłodszych lat oglądałam w telewizji zagraniczne edycje Ninja Warrior z podziwem obserwując siłę, zwinność i sprawność fizyczną zawodników. Zawsze marzyłam żeby móc spróbować swoich sił na takim torze! Nie spodziewałam się, że kiedy program Ninja Warrior dotrze do Polski, to ja będę na takim poziome fizycznym, żeby móc się do niego zgłosić.
Zgłosiłam się na casting do pierwszej edycji, na który zostałam zaproszona, ale w miedzyczasie miałam operację kolana, musiałam odpuścić. Nie poddałam się i zgłosiłam się na kolejny casting. Tym razem nie było przeszkód, pojechałam i po jakiś czasie otrzymałam zaproszenie do udziału w programie. Byłam przeszczęśliwa.
Nie wdrożyłam jakichś specjalnych treningów pod sam program, poprostu kontynuowałam swój wspinaczkowy plan treningowy, dołożyłam kilka treningów dynamicznych umiejętność m.in. przeskoków między drążkami.
Gdy nadeszła "godzina zero"
Dzień przed nagraniami zaczęłam się stresować. W momencie kiedy przyszła kolej na mój start, wyszłam na podest startowy, cały stres minął. Zwłaszcza widząc na widowni moich niezastąpionych kibiców, pojawiło się 100% skupienie. Koncentracja na każdej przeszkodzie po kolei i myśl, że właśnie jestem w miejscu o którym marzyłam od lat. Musiałam tą szansę wykorzytać!
Sam tor już na początku wzbudził we mnie pozytywne emocje. Mieliśmy możliwość wyboru przeszkody (siłowa lub równoważna) co bardzo mi się spodobało. Na pierwszej przeszkodzie poszłam bardzo asekuracyjnie - "nie mogę przecież spaść od razu". Kolejna była szybka, ale bardzo trudna, trzeba było wyczuć moment w którym trzeba zeskoczyć z wałka.
Trzecią przeszkodę wybrałam siłową. Rozbieg, wyskok z trampoliny i już, jestem na drążku, łapię koła którymi muszę przejść dalszą część przeszkody. Gdy robię ruch, nagle się zdziwiłam, koła były niesamowicie ciężkie. Trzeba było użyć dużo więcej siły, żeby je przekładać na kolejne uchwyty. Udało się!
Czwarta przeszkoda poszła już sprawnie i bez zaskoczeń. No i wirujący wał, wiedziałam że nie mam już sił na kolejną siłową przeszkodę. Uspokoiłam oddech i z tego co pamiętam to chyba zamknęłam oczy i już byłam na drugiej stronie! Na krzywej ścianie nie poszło tak łatwo jak myślałam, a była to jedyna przeszkoda, którą wcześniej na swoich treningach sobie wypróbowałam. Przy drugiej próbie skręciłam kostkę... Pomyślałam sobie, że to jedyna okazja żeby nacisnąć ten upragniony buzzer. Wzięłam największy rozbieg jaki potrafiłam i udało mi się doskoczyć!
- Czy czuję się spełniona? Bardzo, nie spodziewałam się, że uda mi się przejść ten tor, był on bardzo wymagający. Dodatkowo jak dotąd ukończyłam go jako jedyna dziewczyna w tej edycji.
A czy wrócę? Oczywiście, apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc zapewne będę próbować jeszcze raz! - podsumowała Kinga Kluska.
Kto nie ogladał występu Kingi, poniżej znajdzie linki do zarejestrowanych występów chorzowianki:
Fot. Produkcja Ninja Warrior Polska
Napisz komentarz
Komentarze