Głodni emocji kibice potrzebowali niespełna doby, aby wykupić wszystkie 54 tysiące biletów, jakie były dostępne na ten mecz. Wysoka stawka spotkania oraz powrót drużyny na Stadion Śląski - legendarny obiekt dla polskiej piłki kopanej, to walory, dla których tej potyczki nie trzeba było nikomu specjalnie reklamować.
Umiarkowany optymizm towarzyszy nam po towarzyskim meczu ze Szkotami w Glasgow (1:1). Pamiętajmy jednak, że podopieczni trenera Michniewicza grali o przysłowiową pietruszkę. Tymczasem Szwedzi potrzebowali dogrywki, aby wyeliminować mocno eksperymentalny i osłabiony skład reprezentacji Czech. Podopieczni trenera Janne Anderssona nie są teraz w najwyższej formie, Polacy po zmianie szkoleniowca również borykają się ze swoimi problemami. Urazy Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika nie napawają optymizmem. Na szczęście Piątka zobaczyliśmy na poniedziałkowym treningu. Na co możemy zatem liczyć?
"Nie czuję presji, ja czuję olbrzymie wyróżnienie"
- Na pewno to jest wielkie święto dla nas, dla takich meczów w ogóle gra się w piłkę - mówił Kamil Glik, podczas przedmeczowej konferencji prasowej. - Dla mnie osobiście jest to spełnienie marzeń, aby awansować na ten, czwarty już dla mnie turniej (...) Jestem przekonany, że to my wyjdziemy z tego meczu obronną ręką - mówił Glik.
Odpowiedniego nastawienia, jak widać naszym kadrowiczom nie brakuje. Szkoleniowiec Czesław Michniewicz zdawał się doskonale przeanalizować przeciwnika. Przypomniał nawet pamiętne zwycięstwo biało-czerwonych nad reprezentacją Szwecji. Wszak pomylił rok rozgrywania tej potyczki, niemniej jednak ideą było to, że kluczowe jest nastawienie. Trenera nie opuszczało także poczucie humoru.
- Jako trener muszę wiedzieć wszystko i tak jest w przypadku Szwedów, żadnych zaskoczeń nie będzie - mówił Michniewicz. - Zasypiam ze Szwedami przed oczami. Wiem kto przebiera psa w koszulkę reprezentacji, wiem, która mama grała w piłkę ręczną, wiem kto się obraził, że nie został piłkarzem roku - żartował trener. - Ja nie czuję presji, ja czuję olbrzymie wyróżnienie i to samo mówię swoim zawodnikom (...) chcemy zagrać na swoim poziomie - podkreśłał szkoleniowiec biało-czerwonych.
Jakkolwiek zaprezentują się obie reprezentacje we wtorkowym meczu - piłka nożna jest takim sportem, w którym przysłowiowy łut szczęścia może zadecydować o końcowym rezultacie. Jeśli już o szczęściu mowa, pamiętajmy, że gramy na nie tyle szczęśliwym obiekcie, co na stadionie gdzie działy się cuda. Liczymy zatem na odrobinę przychylności losu, a rozgrzany do czerwoności Kocioł Czarownic zrobi swoje - o to jesteśmy spokojni.
Początek spotkania zaplanowano na godzinę 20:45.
Napisz komentarz
Komentarze