Katowicka prokuratura oraz Centralne Biuro Śledcze Policji prowadzą postępowanie dotyczące nieprawidłowości w gospodarowaniu środkami publicznymi w Chorzowie. Głównym wątkiem śledztwa jest sposób finansowania przez miasto klubu Ruch Chorzów S.A., dotyczące wielomilionowej pożyczki jakie Chorzów udzielił spółce.
Podczas śledztwa w ubiegłym roku przeszukano Urząd Miasta w Chorzowie oraz wiele mieszkań, a także siedziby miejskich spółek.
Jak informuje Gazeta Wyborcza, w prowadzonym postępowaniu przedstawiono zarzuty dwóm osobom - jednej za wręczenie, a drugiej za przyjęcie łapówki. Tą pierwszą ma być była pełnomocnik Prezydenta Miasta, która już nie pracuje w chorzowskim magistracie. Druga to przedsiębiorca z branży gastronomicznej.
- Jedna z nich jest podejrzana o wręczenie korzyści majątkowej, druga natomiast o jej przyjęcie - powiedziała Gazecie Wyborczej prokurator Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Dodała, że dla dobra sprawy śledczy nie ujawniają, kim są podejrzani, a także czego dotyczyła wręczona łapówka. - Wobec tego podejrzanego (który przyjałkorzyść, red.) zastosowano środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego oraz zakazu kontaktowania się z drugą podejrzaną osobą - dodała rzeczniczka prasowa katowickiej prokuratury.
Była już współpracowniczka prezydenta Chorzowa została zwolniona po tym, jak wynajęła na koszt miasta pokój w 4-gwiazdkowym hotelu Diament Arsenal Palace. Rachunek za dwumiesięczny pobyt w tym miejscu trafił do miejskiej spółki Centrum Przedsiębiorczości i wyniósł 6,6 tys. zł. Kobieta nie potrafiła rzeczowo wytłumaczyć dlaczego wynajęła pokój. Zdaniem sądu natychmiastowe rozstanie się z podwładną przez prezydenta było uzasadnione.
"Pracownicy Urzędu Miasta w Chorzowie nie chcieli oficjalnie komentować prokuratorskich zarzutów dotyczących korupcji. - Nie jesteśmy stroną w tej sprawie - podkreślili. Nieoficjalnie zdradzili jednak, że do magistratu wpłynęły faktury od dwóch biznesmenów, którzy domagali się zapłaty ponad 100 tys. zł za realizacje prac na rzecz miasta. Okazało się, że nie ma żadnych dokumentów dotyczących tych robót, a zleciła je ustnie była już współpracowniczka prezydenta. Miasto nie zapłaciło za prace, sprawa znajduje się obecnie w sądzie" - czytamy w artykule GW.
Nakazy przeszukania domów Prezydenta oraz jego zastępców zostały wydane po złożeniu wyjaśnień przez urzędniczkę. Kobieta w zamian za swoje zeznania może w przyszłości liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary. Do tej pory to jej jednak zostały przedstawione zarzuty.
Napisz komentarz
Komentarze