W social mediach pojawiła się informacja o rzekomych próbach porwań dzieci na terenie Chorzowa, za które mają odpowiadać obcokrajowcy. Internauci chętnie dzielą się zdjęciami podejrzanych osób. Ci mają poruszać się samochodem jednej z popularnych sieci świadczących usługi przewozowe.
- Dostałam informację, że po Chorzowie grasuje grupa mężczyzn, którzy usiłują porywać dzieci. Policja dostała już kilka zgłoszeń prób porwań (...) na ul. Wandy, Bocznej, Konopnickiej, Łagiewnickiej... - relacjonuje jedna z użytkowniczek fb.
Jak przekazał oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Chorzowie, do tej pory wpłynęło jedno takie zgłoszenie: 20-tego czerwca. Z kidnapingiem nie miało jednak wiele wspólnego.
- Policjanci zajmujący się sprawą ustalili, że całe zajście miało charakter nieporozumienia i nie doszło do żadnej próby uprowadzenia dzieci - relacjonuje Karol Kolaczek. - Informacja o wpłynięciu pozostałych zgłoszeń jest nieprawdziwa. To są fake newsy - dodaje rzecznik policji.
Z jakiegoś powodu temat zyskał szersze grono odbiorców, którzy postanowili dopisać do niego swoją część historii. To charakterystyczne dla fake newsów. Niestety budzi to niepokój wśród mieszkańców, którzy również do nas zwrócili się z prośbą o podjęcie działań w tej kwestii.
- Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że powielając takie informacje stajemy się elementem układanki, która komuś może bardzo zaszkodzić. Bądźmy odpowiedzialni, korzystajmy tylko ze sprawdzonych źródeł. Jest wiele rzetelnych redakcji, w których pracują wyszkoleni dziennikarze. Na tym powinniśmy bazować. Zastanówmy się kilka razy, zanim coś zdecydujemy się "szerować" w social mediach - tłumaczy Bartłomiej Czaja, redaktor naczelny Tuby, jeden z dziennikarzy platformy fact-checkingowej Calypso.
"Mam potwierdzone informacje"
Publikacje dotyczące porywaczy z taksówki mają wszelkie znamonia nieprawdziwej informacji. Warto zwrócić uwagę na sposób przekazu, jego sensacyjny charakter, próbę wpłynięcia na emocje odbiorcy. To, że ktoś dopisze w tekście "mam potwierdzone informacje", to wcale nie znaczy, że takie posiada.
Dodatkowo policja przestrzega przed powielaniem wizerunku osób, których de facto nie znamy, a wydaje nam się, że są to rzekomi porywacze. Jeśli w sieci będą krążyć fotografie niewinnych osób, jakie mogą być tego dalsze konsekwencje? A jeśli ktoś w dalszym toku zdecyduje się na samosąd?
- Udostępnianie wizerunku osoby bez jej zgody, narusza jej dobra osobiste. Należy wtedy liczyć się z konsekwencjami, jakimi może być powództwo cywilne. Z kolei pomawianie innej osoby, szczególnie za pośrednictwem internetu to już przestępstwo określone w artykule 212 Kodeksu karnego - wylicza Karol Kolaczek.
Włącz odpowiedzialność
Pamietajmy, że nie jesteśmy bezbronni i sami możemy wstępnie zweryfikować każdego newsa. Jak radzi Kamil Zieliński, psycholog i wykładowca na Uniwersytecie WSB Merito, gdy trafi do nas wątpliwa treść - należy ocenić ją "na chłodno".
- Nie poddawać się emocjom, zastanowić się pięć razy zanim coś będziemy udostępniać. Sprawdzać informacje, również pod kątem tego czy jest tam podane źródło. Kto jest autorem tego tekstu, czy to jest w ogóle realna postać? Kto to udostępnił? Na jakich portalach się to znajduje? Czy to jest zgodne z moimi poglądami? Dlaczego ktoś mógłby napisać taki artykuł? Czy to może być w jakiś sposób szkodliwe? Czyli włączamy odpowiedzialność - zaleca Zieliński.
Napisz komentarz
Komentarze