Martyna Majewicz: Sporą część swojego życia poświęciła Pani psiemu sportowi. O jakim dokładnie mowa i czy jest on popularny w Polsce?
Barbara Szoblik-Cieśla: Ogólnie psi sport nie jest u nas specjalnie popularny, szczególnie w porównaniu z innymi krajami np. Czechami czy Niemcami, gdzie tych zawodników jest naprawdę sporo. Są takie konkurencje, którymi zaczynają się interesować już dzieci i nawet w małych wioskach dostępne są tzw. ćwiczaki. Tutaj jest to bardzo niszowy sport, aczkolwiek mamy swoją reprezentację od lat. To nie jest tak, że wszyscy, którzy się zgłoszą, mogą jechać na zawody. Taka reprezentacja to maksymalnie 5 osób, więc musi zostać ona wyłoniona na podstawie Mistrzostw Kraju lub innych kwalifikacji. Sport, którym ja się zajmuje nazywa się IGP i nie podlega on pod Ministerstwo Sportu, ale pod Związek Kynologiczny albo pod Międzynarodową Kynologię, czyli FCI. W IGP są takie konkurencje jak: ślady, posłuszeństwo i obrona. Żeby zająć jakieś miejsce pies wraz z przewodnikiem musi zaliczyć je wszystkie trzy.
W takim razie jak rozpoczęła się Pani przygoda z IGP?
Zawsze bardzo lubiłam zwierzęta. U nas w domu zwierząt było dużo a pies był od początku. Nie myślałam, że będę kiedyś zajmować się szkoleniem psów. Pójście już w tę sportową stronę zaczęło się od suczki w typie cane corso, to właśnie z nią poszłam na pierwszy kurs do szkółki w Katowicach i na tyle mi się to spodobało, że zaczęłam się tym interesować trochę bardziej, a pół roku później pojechałam na obóz szkoleniowy z pozorantem z Czech. Potem jak ta suczka już odeszła, to przed oczami miałam IGP (wtedy IPO) i chciałam wziąć psa stricte pod ten sport. Nie każdy pies nadaje się do tego sportu, może do poszczególnych części tak, ale całościowo niekoniecznie, dlatego musi on być z tzw. ras użytkowych. Tak też trafił do mnie pierwszy pies i z nim zaczęłam starty m.in. na arenie międzynarodowej. Kolejny pies pojawił się u mnie kiedy miałam większą już świadomość i to właśnie z nim sobie teraz startuję.
Proszę opowiedzieć coś więcej o swoim obecnym towarzyszu. Czy jest to tylko sportowy partner czy też Pani przyjaciel?
Zdecydowanie nie jest to tylko pies przeznaczony do sportu, który siedzi w kojcu i jest wyciągany na trening. On jest ze mną przez cały czas! Dark ma 5 lat, wzięłam go z czeskiej hodowli i jak tylko skończył 9-10 tygodni to rozpoczęliśmy szkolenia ukierunkowane stricte pod zawody. Przygotowanie psa do IGP nie jest łatwe, w zależności od tego jak mu idzie i na ile jest ogarnięty, są to około 3 lata.
Jak wyglądają takie przygotowania? Często musicie trenować?
Treningi są praktycznie codziennie, ale na te bardziej wymagające poświęcamy czas przez weekend. Akurat pracuję zawodowo i ta praca nie jest związana z psami, więc mam o tyle trudniej, że muszę to jakoś pogodzić. Weekendowo poświęcam się już wyłącznie psom, jadę np. na "ślady", a żeby na nie dojechać muszę najpierw znaleźć jakieś pole, bo ważny jest tutaj określony typ podłoża, taki jak trawa, ozimina czy ranka. Tam sobie depczę ślad, ten ślad się odkłada przez jakiś czas i później wchodzę z psem. Pies znaczy przedmioty, musi odwzorować dokładnie ścieżkę, którą do 60 minut wcześniej ułożyłam i to jest jeden trening. Osobno trenuję "posłuszeństwo". W skład tego posłuszeństwa wchodzi chodzenie przy nodze, siad w marszu, waruj w marszu, stój w biegu, przywołania, aporty przez przeszkodę metrową, przez przeszkodę tzw. palisadę, wysyłanie naprzód. Oprócz tego muszę też jeździć do jakiegoś pozoranta na treningi z "obrony".
Ile trwają treningi?
Same treningi nie są długie. Najdłużej, licząc całe przygotowanie plus wyjście, to powiedzmy, że ślady są najbardziej czasochłonne, bo jednak ten dojazd, ułożenie śladów, odłożenie śladu, czyli czas, który mija od momentu ułożenia do wejścia z psem, to jest przynajmniej 30 minut samego czekania. Przejście nie jest już tak czasochłonne, zależy jak szybko pies chodzi (śmiech), ale to jest 5-10 minut maksymalnie. Podobnie posłuszeństwo, którego nie należy mylić z tym w szkółkach, gdzie ktoś dwie godziny chodzi z psem przy nodze. Staram się, aby pies dał z siebie wszystko w 15-20 minut, żeby miał jak najwięcej motywacji, jak najwięcej energii, żeby po prostu chciał współpracować. To nie jest też tak, że razem robimy cały schemat przebiegu IGP, tylko dzielę sobie ćwiczenia na poszczególne elementy, bo zależy mi na tym, żeby pies był z jednej strony szybki a z drugiej strony dokładny. Jeśli chodzi o obronę to wyjście na nią często nie trwa nawet 8 minut. Zawsze śmieję się, że dłużej zajmuje mi dojazd, bo jadę nawet 5 godzin w jedną stronę, niż samo to wyjście na obronę. To jest jednak na tyle intensywna praca, że pies też się męczy, dlatego musi to być krótkie. A jeśli chodzi o to ile razy w tygodniu, to mamy jeden dzień przerwy, gdzie nie robimy nic. Oczywiście zdarzają się jakieś dłuższe przestoje, kiedy mamy tydzień luzu, nic nie robimy, tylko chodzimy na spacery, zwykła rekreacja, rzucanie piłeczki. Wiadomo też, że w ciągu dnia to jest tylko jeden trening, a pozostałe spacery to jest typowo pieskie życie, czyli chodzenie czy wąchanie.
Dlaczego takie przerwy są potrzebne?
Po pierwsze, żeby pies nabrał motywacji, a po drugie, żeby zregenerował się fizycznie. Pies też musi odpocząć, nabrać chęci do współpracy, mimo tego że należy do psów użytkowych, czyli takich, które wykorzystywane są w policji czy w wojsku. To nie są typowe psy, które jeżdżą na wystawy. To psy, które bardzo chcą pracować z człowiekiem i bez tej pracy myślę, że nie byłyby one w dobrej kondycji psychicznej.
Wspomniała Pani, że dla psa jest to praca. Ale czy tylko?
To oczywiście skrót myślowy. Dla niego jest to zabawa, rozrywka, on chce to robić i do tego został wyselekcjonowany w hodowli. To są bardzo energiczne psy, które chcą pracować z człowiekiem, "pracować" w rozumieniu - mieć kontakt z człowiekiem. To nie jest pies, który nada się do kojca, będzie siedzieć tam i pilnował posesji. Niestety mamy teraz taką sytuację w Polsce, że owczarków belgijskich czy niemieckich jest coraz więcej w schroniskach. Ludzie biorą te psy, nie znając ich przeznaczenia, a niestety pies, który nie ma zajęcia, nie ma jak "się zrealizować", zaczyna demolować, być agresywny, w jakiś inny sposób rozładowywać ten nadmiar energii i emocji, które w sobie ma.
I nie jest to wina psa, tylko tak naprawdę właściciela...
Tak, bardziej osoby, która tego psa wzięła tylko dlatego, bo np. ładnie wygląda. Były filmy z owczarkami belgijskimi, ale też filmiki na YouTube, gdzie te psy robią świetne sztuczki. Wszystko to jest oczywiście bardzo efektowne, ale niestety jak psu nie poświęci się tego czasu i energii to okazuje się, że wcale nie jest tak super.
U Was też zdarzają się jakieś gorsze dni?
Myślę, że jak wszędzie (śmiech). Oczywiście są takie treningi, podczas których wychodzi coś lepiej, ale czasami jest też tak, że faktycznie mówię "dobra, nie robimy dzisiaj nic, idźmy na spacer, bo nic z tego nie będzie". Często jest tak, że psy reagują na nasze emocje. Kiedy ja mam zły dzień i jestem zdenerwowana to wiem, że lepiej wtedy odpuścić sobie trening. Kiedy będziemy przenosić złe emocje na psa, to trening nie przyniesie takich efektów, jakie byśmy chcieli. To może tylko zniechęcić psa do dalszej pracy.
Przejdźmy teraz do sukcesów. Macie już ich kilka na swoim koncie a w ostatnim czasie pojawił się ten szczególny...
W zeszłym roku na zawodach Mistrzostw Polski zajęliśmy I miejsce, byliśmy też na Mistrzostwach Świata FCI wszystkich ras i tam na około 130 zawodników zakończyliśmy starty na 10 pozycji. W tym roku pojechaliśmy do Rumuni na Mistrzostwa Świata Owczarków Belgijskich FMBB, które są uznawane za jedne z najważniejszych zawodów na świecie. Przez cały tydzień ich trwania przewinęło się tam z 900 psów ocenianych we wszystkich kategoriach, bo jest to całkowity przegląd hodowlano-użytkowy tej rasy. W mojej kategorii zgłoszonych było 156 zawodników, z czego wystartowało 106 z bodajże 38 krajów z całego świata. Nam udało się zająć drugie miejsce i tytuł Najlepszej Obrony zawodów.
Czy do tej pory jest to Wasze największe osiągnięcie?
Tak, zdecydowanie! Do tej pory żaden Polak na Mistrzostwach Owczarków Belgijskich nie zaszedł tak wysoko i nigdy nikt nie uzyskał też tytułu Najlepszej Obrony.
Co teraz przed Wami?
Po mistrzostwach mamy chwilę przerwy, ale już we wrześniu jedziemy na Mistrzostwa Świata FCI, czyli już wszystkich ras. Naszym celem jest, aby dalej się tym bawić. Najważniejsze, żeby sprawiało nam to frajdę, a wynik... zobaczy się!
W takim razie życzymy Wam jak najwięcej tej frajdy i oczywiście osiągnięcia kolejnych sukcesów. Dziękuję bardzo za rozmowę.
Ja również dziękuję.
Fot. Archiwum prywatne Barbary Szoblik-Cieśli
Napisz komentarz
Komentarze