Początki sięgają do ówczesnej wsi Knurów, gdzie w 1599 roku powstał kościół św. Wawrzyńca. Prawdopodobnie już wcześniej znajdowała się tam inna świątynia, a wiemy to, dzięki zabytkom, które możemy oglądać obecnie w Muzeum Śląskim w Katowicach. Odnalazł je pan Tadeusz Dobrowolski, będący można powiedzieć w przenośni "ojcem" naszego kościoła. Powstały z drzewa modrzewiowego obiekt przez 336 lat służył mieszkańcom Knurowa. Przyszło jednak uprzemysłowienie Śląska, Knurów się rozrastał, a kościół nie mieścił już tychże ludzi, dlatego też wybudowano większy. Ten poszedł zaś w "odstawkę" i zaczął niszczeć. Była akcja pana Dobrowolskiego, który przed wojną był śląskim konserwatorem zabytków, próbująca ratować te niszczejące, upadające kościoły. W tej akcji przeniesiono m.in. kościół św. Michała Archanioła z Syryni do Katowic, a także kościół św. Wawrzyńca z Knurowa do Chorzowa - wszystko oczywiście odbyło się za zgodą władz miasta. W 1935 roku dekretem zatwierdzono, że kościół zostanie tu przeniesiony. Miejsce zostało specjalnie wybrane, a miało ono związek z tym, że obok istniał duży ośrodek sportowy AKS Chorzów.
Kościół przeniesiono trochę tak jak klocki lego. Najpierw rozebrano go w Knurowie, oczywiście zużyte materiały, takie jak chociażby zgniłe belki wymieniono, a następnie postawiono tutaj. Później czekał go żmudny proces "przywracania" od strony architektonicznej. Dopiero 16 października 1936 roku biskup Stanisław Adamski odprawił tutaj pierwszą mszę św. Co może zaskakiwać, ksiądz biskup w swoim kazaniu mówił nie tyle na temat roli Kościoła w życiu człowieka, a o roli kultury fizycznej. Dlaczego? Bo ten kościół przeznaczony był przed wojną m.in. dla kibiców i sportowców AKS-u. Zawsze w niedzielę, tak to zostało zaplanowane, o godz. 9:00 miała być msza św. dla tych, którzy uczestniczyli tutaj w zawodach. Niestety w 1939 roku wybuchła wojna. Kościół zamknięto i odprawiano tu tylko jedną mszę w roku, a było to 10 sierpnia, kiedy przypada wspomnienie św. Wawrzyńca.
Opiekę liturgiczną sprawowali tutaj księża z parafii św. Antoniego, natomiast sprawy związane z remontem koordynował Urząd Miasta. Tak też było po zakończeniu wojny, jednak nie trwało to długo. Władze komunistyczne wycofały się z opieki konserwatorskiej i kościół po prostu zaczął niszczeć. W 1961 roku przyszedł tutaj jako wikariusz ksiądz Stanisław Krzoska, który dwa lata później zaczął pełnić funkcję "zarządcy" tego kościoła. Dzięki środkom pozyskanym z kurii diecezjalnej oraz od lokalnej społeczności udało się przeprowadzić gruntowny remont. Od 1968 roku była tu stacja duszpasterska - a zatem odbywały się chrzty, udzielano sakramentu małżeństwa, jednak dopiero po 10 latach udało się utworzyć parafię. Jej zręby tworzył właśnie ks. Krzoska, który przez 20 lat był w niej proboszczem.
Od 2000 roku ja jestem proboszczem i próbuję kontynuować dzieło ks. Stanisława. Trzy razy udało mi się przeprowadzić konserwację zewnętrzną, dbamy też o wnętrze kościoła. Odnowione zostały wszystkie trzy barokowe ołtarze, teraz w konserwacji jest żyrandol, została odnowiona też chrzcielnica oraz ambona. Czeka nas jeszcze odnowa polichromii, która podobnie jak cały kościół, wpisana jest w rejestr zabytków. Aktualnie, tak przynajmniej mówią konserwatorzy, wygląd wnętrza jest powrotem do jego pierwowzoru.
źródło: wypowiedź ks. Eugeniusza Błaszczyka
Napisz komentarz
Komentarze