Defensor „Niebieskich” pauzował od jesiennego meczu z Termalicą, w którym doznał poważnego urazu głowy. Koj spędził kilka dni w szpitalu. Badania wykazały krwiaka pourazowego mózgu spowodowanego uderzeniem w kość czołowo-skroniową, przez co nasz defensor zmuszony był do zaprzestania na długie tygodnie jakiegokolwiek wysiłku. „Koju” był pod stałą kontrolą specjalistów i pod koniec roku rozpoczął indywidualne treningi. Podobnie było na starcie okresu przygotowawczego, nadal nie mógł wykonywać wszystkich ćwiczeń czy grać w sparingach.
W ubiegłym tygodniu obrońca Ruchu przeszedł niezwykle ważne badanie, na którego podstawie lekarze mieli zdecydować czy może wrócić do pełnego treningu. Wczoraj Koj usłyszał, że może grać! – Dla mnie to fantastyczna wiadomość! Idąc na konsultację czułem, że usłyszę dobre wieści, bo od dawna czuję się dobrze i nic mi nie dolega. Głowa to jednak nie przelewki, trzeba było mieć pewność, że wszystko jest w porządku – przekonuje za pośrednictwem oficjalnego serwisu internetowego Ruchu, Michał Koj.
Podopieczni Waldemara Fornalika, z 37 straconymi bramkami na koncie, są obecnie najgorzej broniącą się defensywą w lidze. Wkrótce wychowanek rudzkiej Slavii będzie mógł pomóc drużynie w poprawieniu tej niechlubnej statystyki. - Przeczucia się sprawdziły i teraz mogę już trenować normalnie. Co prawda pracowałem z drużyną od początku przygotowań, ale były to głównie zajęcia indywidualne, z piłką nie miałem tak wiele kontaktu jak koledzy z zespołu. Teraz wreszcie będę mógł zacząć pracować na maksa, tak jak pozostali. W środę dołączę do drużyny w Hiszpanii i liczę, że tam zagram już w jakimś sparingu, brakuje mi meczowej rywalizacji – dodaje 23-letni obrońca.
Źródło: www.ruchchorzów.com.pl
Napisz komentarz
Komentarze