Spotkanie Ruchu Chorzów z Legią Warszawa mogło elektryzować i to nie tylko ze względu na duże marki obu klubów, których rywalizację na piłkarskich boiskach oglądamy od kilkudziesięciu lat. Kluby goniące Legię w ligowej tabeli zdecydowanie liczyły bowiem na niespodziankę i wygraną Ruchu, który szanse miał na to spore. Od nowego roku prezentuje się znacznie lepiej, a i rywale przyjechali na Górny Śląsk znacznie osłabienie kartkami i kontuzjami, co w ostatecznym rozrachunku dało im zaledwie siedmiu zawodników do gry w polu.
Legia nie grała jednak zachowawczo i to ona otworzyła wynik tej rywalizacji. Na ścianę z Nuno Chuvą zagrał Rui Pinto, który ładnie zgubił krycie i uderzył silnie nie do obrony z 12. metra. Jeszcze piękniejsza była akcja na 0:2, w której wszystko wyjaśnili Michał Klaus z Andre Luizem. Pierwszy popisał się ładną asystą piętką, drugi natomiast pewnie wykończył rozpoczętą przez siebie wcześniej akcję.
Ruch miał swoje okazje, ale albo Michała Sobkówa nie był w stanie pokonać Michał Tkacz, albo w poprzeczkę uderzał Aleksander Hartstein. Udało się dopiero Michałowi Dubielowi, choć cała akcja mogła się zakończyć dużo ładniej. Z rzutu rożnego przed pole karne zagrał Krzysztof Salisz, niesamowicie silnie uderzył Sebastian Brocki, ale piłka obiła poprzeczkę i szczęśliwie trafiła właśnie pod nogi Dubiela, który zdobył bramkę kontaktową.
Do remisu nie udało się jednak doprowadzić, a ponowną dwubramkową przewagę po zmianie stron zapewnił Andre Luiz, odzyskując piłkę z prawej strony boiska i w sytuacji sam na sam z Oliwierem Nadolskim pewnie przełożył futsalówkę obok golkipera i podwyższył na 3:1.
To co najciekawsze miało jednak dopiero nadejść. Najpierw kontakt złapał Brocki, tym razem zabierając piłkę Sergio Monteiro i uderzając silnie zza pola karnego, podobnie jak Pinto w pierwszej połowie.
Na to zdołał jeszcze odpowiedzieć Davidson Silva, ale wtedy do ataku przystąpił Ruch, podejmując ryzyko gry w przewadze, co zdecydowanie mu się opłaciło. Najpierw pięknie z woleja zza pola karnego ponownie uderzył Brocki, aby w ostatniej minucie na 4:4 po rozegraniu piłki po obwodzie na 4:4 trafił Dubiel.
Mało emocji? Proszę bardzo. Momentalna kontra Ruchu, Brocki zagrywa do Dubiela i jest o krok od sporej niespodzianki. Tę jednak ponownie udaremnił Davidson, który po asyście Mykyty Storozhuka w praktycznie ostatniej akcji meczu trafił na 5:5. Koniec meczu i patrząc na przebieg spotkania, to żadna ze stron nie powinna być zadowolona z tego rezultatu.
RUCH CHORZÓW – LEGIA WARSZAWA 5:5 (1:2)
Bramki: Michał Dubiel 16, 40, 40, Sebastian Brocki 22, 39 - Rui Pinto 5, Andre Luiz 13, 22, Davidson Silva 38, 40.
źródło: FOGO Futsal Ekstraklasa
fot. Jakub Brzozowicz
Napisz komentarz
Komentarze