Waldemar Fornalik:
To był wyrównany mecz. Widać było spory respekt obydwu drużyn w stosunku do siebie. Nikt nie chciał popełnić błędu, który kosztowałby utratę bramki. Po pierwszej fazie przewagi Piasta mecz mieliśmy pod kontrolą. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy sytuacji, bo bramki w takim meczu otwierają mecz. Łukasz Moneta uderzył w słupek, z drugiej strony boiska sytuacja sam na sam Vranjesa... Różnica polega na tym, że pierwsza stuprocentowa sytuacja była dla nas. Patrząc na statystyki, zakręciło się to wokół remisu. Uważam jednak, że gdybyśmy zadali pierwszy cios, powinniśmy wygrać.
Szkoleniowiec Ruchu wypowiedział się na temat sytuacji Jarosława Niezgody. - Być może potrzebuje trudniejszej sytuacji. Akcja była przepiękna, zagranie Patryka, dośrodkowanie Miłosza... Oglądałem dopiero jedną powtórkę i to w normalnym tempie. Ciężko powiedzieć,czy to wina boiska czy po prostu brak szczęścia. Trudno dzisiaj Jarkowi robić wyrzuty, wiemy ile strzelił dla nas ważnych bramek. To jest piłka, to jest wkalkulowane.
Dariusz Wdowczyk:
Na pewno nie było to porywające widowisko. Tak samo jak w poprzednich meczach, zabrakło nam bramki, żeby uradować naszych kibiców. Mieliśmy bardzo dużo strat spowodowaną presją nałożoną przez przeciwnika, co do tej pory raczej nam się nie zdarzało. W poprzednich meczach wyglądało to zdecydowanie lepiej. Nie będę miał jednak pretensji do zawodników z tego powodu. Teraz musimy skoncentrować się na kolejnym spotkaniu.
Myślę, że z przebiegu spotkania można wyciągnąć wniosek, że ten remis był sprawiedliwy. Przez większość spotkania udawało nam się blokować długie piłki rywali, doskonale wiemy jakie są groźne. Jest pewien niedosyt, że nie udało się zgarnąć pełnej puli. Mimo to punkt na wyjeździe, przeciwko dobrze grającej w ostatnich tygodniach drużynie Ruchu, to dobry rezultat.
Martin Konczkowski:
Musimy wygrywać spotkania u siebie. Zwłaszcza z drużynami, które są blisko nas w tabeli. Plusem jest to, że zagraliśmy kolejny mecz na „zero” z tyłu, ale mimo to myślę, że stać nas było na więcej. To był pojedynek do jednego błędu. Jeśli ktoś by strzelił w drugiej połowie, to już bardzo ciężko byłoby to odrobić. Na nasze szczęście rywale nie wykorzystali błędów, które popełniliśmy. Z drugiej strony my też mieliśmy swoje szanse. Za każdym razem czegoś jednak zabrakło.
Jarosław Niezgoda:
Zwycięstwo w tym meczu pozwalałoby nam jeszcze wierzyć w to, że pierwsza „ósemka” jest osiągalna. Remis zamyka nam tę drogę, pozostają już tylko matematyczne szanse. Musielibyśmy wygrać wszystkie najbliższe spotkania i liczyć na to, że mecze innych drużyn ułożą się po naszej myśli. Szkoda, bo wygrana bez wątpienia pozwoliłaby nam wierzyć, że podtrzymamy dobrą passę i wskoczymy do grupy mistrzowskiej, w której grałoby się dużo łatwiej.
Zagraliśmy dziś dobre spotkanie. Nie wiem jak to wyglądało z boku boiska, ale myślę, że nie mamy się czego wstydzić. Nie sądzę, żeby przerwa reprezentacyjna wybiła nas z rytmu. Zabrakło kropki nad „i”, czyli bramki, która dałaby nam trzy punkty. Remis nie jest jednak złym wynikiem. Rywale, podobnie jak my, mieli swoje dogodne sytuacje, które mogli zamienić na bramkę.
Najlepszy strzelec „Niebieskich” wypowiedział się także na temat doskonałej okazji do strzelenia bramki, jaką miał w pierwszej połowie. - Wystarczyło tylko dołożyć stopę, ale czasem nawet te najprostsze piłki mogą sprawić trudności. Taki jest ten sport. Przed nami mecz z Koroną i na tym musimy się teraz skoncentrować – mówił Jarosław Niezgoda.
Napisz komentarz
Komentarze