Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarki
poniedziałek, 18 listopada 2024 05:27

Pisarka Ewa Formella dla Tuby Chorzowa - wywiad

Ewa Formella jest pisarką i Autorką książek urodzoną w Chorzowie. Od ponad 30 lat mieszka w Trójmieście. Pisze głównie beletrystykę, pierwsza książka „Leśniczówka” wydana została w roku 2011, po niej ukazały się „Pamiątka z Paryża”, „Jutra nie będzie”, „Lawenda” i „Płacz wilka”. Prowadzi własną stronę internetową www.ewaformella.pl, na której można przeczytać fragmenty wymienionych książek.
Pisarka Ewa Formella dla Tuby Chorzowa - wywiad

MK: Pani Ewo, zastanawiałem się od czego zacząć naszą rozmowę, czy od Pani książek, czy od Chorzowa, wybrałem środkową drogę. Proszę powiedzieć, jaki wpływ na Pani twórczość miało życie w Chorzowie?

Przyznam szczerze, że nikt jeszcze nie zadał mi takiego pytania i chyba muszę się na tym porządnie zastanowić. W Chorzowie mieszkałam do osiemnastego roku życia, a pisać książki zaczęłam będąc już w wieku prawie matronalnym. Pamiętam jednak, że jako bardzo młoda dziewczyna nie pisywałam pamiętników takich jak większość moich koleżanek, ale swoje myśli pozostawiałam na papierze w formie wierszy. Zawsze widziałam ten Śląsk inaczej niż większość moich znajomych. Te szare, brudne domy i chodniki, piwiarnie prawie na każdym rogu ulic, czy cuchnące często latem sztuczne stawy, chyba mówiliśmy na nie „lichsztajny” (proszę mnie poprawić jak napisałam źle) były moją rzeczywistością. Uwielbiałam jednak jeździć do Parku Kultury, bo tam czułam się innym człowiekiem. Zachwycałam się każdym kwiatkiem, krzaczkiem, biegającym psem i śmiejącym się dzieckiem. A potem wracałam do tej mojej szarej dzielnicy i tęskniłam za tym, czym mogłam się delektować kilka godzin wcześniej. Chyba wtedy już zaczęło we mnie kiełkować coś, co bardzo chciałam zatrzymać na dłużej, nie ważne, że w słowach (wówczas nie było przecież aparatów fotograficznych takich jak teraz). Obecnie, kiedy odwiedzam Chorzów, już nie patrzę na „moją” dzielnicę tak jak wtedy, jako bardzo młoda osoba, teraz patrzę na ludzi i cały czas mam w sobie taką być może niezdrową ciekawość, dotyczącą ich życia na Śląsku. Podczas moich ostatnich odwiedzin u mojej dość wiekowej już cioci usłyszałam tyle ciekawych opowieści z czasów, kiedy mnie jeszcze nie było, opowieści z okresu wojennego, że już mam w głowie fabuły, co najmniej trzech książek. I mimo tego, że mieszkam w Trójmieście już ponad 30 lat wciąż czuję się Ślązaczką, chorzowianką z krwi i kości, i kiedy tylko rozmawiam z jakimś starym znajomym, lub krewnym przez telefon, lub gdy spotykam kogoś z stamtąd, natychmiast przestawiam się na gwarę śląską. Jestem dumna z tego, że mimo tylu lat w zupełnie innym środowisku wciąż pamiętam wiele słów, zwrotów, powiedzonek, chociaż niestety już nie wszystko rozumiem.

Odwiedzając Chorzów zapewne spostrzegła Pani wiele zmian. Proszę napisać w jakiej dzielnicy Pani mieszkała i jak bardzo uległa ona przeobrażeniu od czasu wyprowadzki?

Mieszkałam w Chorzowie II (ulica Pudlerska, Krzyżowa, Pawła, Rogowskiego, Wieczorka – wiem, że wiele tych ulic ma teraz nowe nazwy), i z miłym dla oka wrażeniem stwierdzam, że wiele się zmieniło od mojego wyjazdu. Najmłodsze lata dzieciństwa spędziłam przy ulicy Pudlerskiej, naszego domu już dawno nie ma. Jest na tym miejscu chyba parking dla samochodów. Potem przeprowadziliśmy się na ulicę Dzierżyńskiego, teraz to już jest Katowicka. Dom stoi nadal, ale cieszę się, że nikt z mojej rodziny ani z moich znajomych w nim nie mieszka. Sprawia wewnątrz bardzo ponure wrażenie. Zauważyłam, że wszędzie jest chyba więcej zieleni, na chodnikach jest czyściej, chociaż klatki schodowe domów, do których chodziłam i odwiedzam je także teraz, są tak samo zaniedbane jak kiedyś i ten wszędobylski przykry zapach moczu. To było i jest dla mnie cały czas szokujące. Ale nowe osiedla, nowe bloki, które wybudowano już po okresie „mojego dzieciństwa” sprawiają bardzo miłe wrażenie, różnią się od naszych „familoków” Cieszę się także, że powstało wiele placów zabaw dla dzieci. Nasz plac zabaw to był murek na podwórku, niedomknięty przez sąsiada chlewik, gdzieniegdzie „klopsztangi”i „czorno ziymia na placu. Jedno, co się chyba tak bardzo nie zmieniło, ale myślę, że to dobrze, bo mam z tym miejscem miłe wspomnienia, to ogródki działkowe przy kościele św. Józefa. Pamiętam jak lubiłam tam chodzić, a kiedy już przyjeżdżałam do Chorzowa z moimi dziećmi, było to miejsce naszych ulubionych spacerów. Nie ma już tylu knajp, z których zawsze odrażająco czuć było alkohol i smród tanich papierosów. Dzisiejsze knajpki, puby czy restauracyjki to zupełnie coś innego, przyjemnie jest pójść na piwo ze znajomymi i nie czuć się jak… nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa. Chorzów z nowymi skwerkami i placami zabaw to nie ten sam Chorzów, w którym dorastałam. Tylko… wtedy na ulicach było zawsze dużo ludzi, a dzisiaj te ulice są takie jakieś…puste, nawet w środku dnia. Pamiętam niedziele, gdzie prawie z każdego okna wydobywał się przyjemny zapach obiadów gotowanych tradycyjnie, po śląsku. Ostatni mój pobyt w Chorzowie również zahaczył o niedzielę, ale tego zapachu już nie czułam, na żadnej z ulic, tylko w domu cioci, która mimo swoich 88 lat wciąż gotuje „po staremu. Może to wydać się komuś dziwne, ale takie właśnie drobiazgi wzruszają mnie; wtedy tęsknię do tego mojego Chorzowa tak bardzo, że miałabym ochotę zostać na stałe. Bardzo podoba mi się, że zamiast wielu ogromnych supermarketów, Biedronek, Lidli, Tesco itp. tam wciąż jest sporo małych sklepików, w których można kupić prawie wszystko. To ma swój urok, bo człowiek raz idzie do takiego sklepiku, a pani ekspedientka na drugi dzień go pamięta. Nie wiem, może to tylko mnie zapamiętała, bo ja gaduła straszna jestem, i zawsze z każdym muszę zamienić kilka słów. Jestem trochę chaotyczna, wiem, ale kiedy wracam myślami do tamtego Chorzowa i do tego obecnego, to coś mnie tak dziwnie ściska w piersi.

Pani Ewo, wypytuję o Chorzów także, bo myślałem, że zdołam łatwo związać Pani twórczość ze wspomnieniami z okresu zamieszkiwania tutaj. Ponieważ nie jest to proste, chcę zapytać, co opowiada Pani w swoich książkach?

No cóż… mojej twórczości nie da się połączyć ze wspomnieniami z okresu mojego dzieciństwa. Ale myślę, że w jakiś sposób moje życie w takim, a nie innym mieście, w takim a nie innym środowisku, z pewnością miało jakiś wpływ, na co teraz znajduje się w moich książkach.
Opowieści z moich książek, to często fikcja literacka, która zakorzeniła się w mojej głowie po tym, jak zaczęłam postrzegać świat i zauważać w nim to coś, czego wiele osób nie dostrzega. To są opowieści o ludziach i o tym, co mogłoby się - lub co wydarzyło się (być może). Moje czytelniczki twierdzą, że zmieniam szare życie w bajki dla dorosłych. Może, żeby nie być gołosłowną przytoczę kilka słów znalezionych w sieci na temat moich powieści:
(…) to książką, która pokazuje ważne w życiu wartości – przyjaźń, rodzinne ciepło, szacunek, miłość. Z pozoru lekka i niewymagająca większej uwagi książka niewątpliwie zapada w pamięć i uczy młode czytelniczki, czym warto kierować się w życiu (…). To znalazłam na portalu „Lubimy czytać” pod moją książką „Leśniczówka”.
(…) Rozpoczynając lekturę spodziewałam się pięknego, aczkolwiek oklepanego romansu w cudownej scenerii Paryża (…) Okazało się jednak, że można stworzyć coś innego(…). To też z portalu „Lubimy czytać” znalezione pod „Pamiątką z Paryża”.
(…) Autorka po raz kolejny potrafiła opowiedzieć historię, która rozgrzewa serca. Przywraca wiarę w człowieka i w jego bezinteresowną pomoc. (…) Autorką tych słów jest blogerka„Kwiatusia”.
(…) Sądziłam, że to romansidło (patrząc na okładkę) ale miło zostałam zaskoczona. Książka opowiada o rozterkach, trudnych momentach, decyzjach oraz ogromnym bólu… (…) w książce było tyle emocji, że nie wiem kiedy trafiła do mojego serca (…). To o książce „Lawenda”, autorką tych słów jest „majeczka241”.
Tak, w moich książkach staram się opowiedzieć historie trudne, często lekceważone lub potępiane przez ludzi, historie, które mogłyby się wydarzyć gdybyśmy tylko potrafili zobaczyć coś więcej a nie tylko komercję naszego życia. Przecież życie to nie tylko „mieć” ale przede wszystkim „być”. Widzieć świat nie tylko od tej pięknej czy brzydkiej strony, ale widzieć go od środka, od tego co może przeżywać drugi człowiek będąc w takiej, a nie innej sytuacji. Moje książki to trochę fikcji, trochę niespełnionych marzeń, trochę buntu przeciwko temu, co jest trudne przez innych do zrozumienia. Ot tak coś dla chwili refleksji. Każdemu z nas może przytrafić się w życiu coś, o czym nigdy nawet byśmy nie pomyśleli.
Nie wiem, czy odpowiedziałam na Pana pytanie zgodnie z oczekiwaniami, ale myślę, że nie można w kilku zdaniach napisać o tym nad czym pracuje się wiele miesięcy i co często tak mocno zagłębia się w myśli, że potem trudno zapomnieć. Staram się w moich książkach pokazać świat i ludzi inaczej niż widzi to większość, dlaczego? Dlatego, że potrzebujemy tej wiary w drugiego człowieka, często potrzebujemy tej wyciągniętej w naszą stronę dłoni, która pomoże nam uporać się z jakimś problemem, potrzebujemy przede wszystkim empatii, która potrafi zdziałać cuda.

Zauważyłem, że Pani twórczość to literatura kobieca, omawia Pani głównie przeżycia kobiet w szerokiej gamie życiowych sytuacjach. Proszę powiedzieć, jakie jest przesłanie Pani twórczości i co mogą w Pani książkach znaleźć mężczyźni? Czy mogą nauczyć się, jak lepiej żyć z kobietami i tworzyć zgodną relację?

Chyba mogę się zgodzić z takim stwierdzeniem, że moje książki to literatura kobieca; chociaż przyznam, że kilku (może i więcej) panów również przeczytało wszystkie moje książki, i mieli na ich temat bardzo pozytywne zdania. Opisuję przeżycia kobiet, ale w każde z tych przeżyć zaangażowany jest jakiś mężczyzna. Mężczyźni często widzą w nas kobietach obiekty pożądania, osoby związane ze stabilnością życiową, czy po prostu matki dla swoich dzieci. A my, chcemy, aby nasi mężowie, nasi partnerzy wiedzieli w nas nie tylko „takie” kobiety, ale przyjaciółki. Czy ktoś nauczy się jak lepiej żyć z kobietą, po przeczytaniu mojej książki? Tego nie wiem, ale jeżeli jakiś pan przeczyta książkę ze zrozumieniem, to z pewnością wyciągnie z tego jakąś lekcję. Nie chcę umoralniać mężczyzn, chcę tylko, aby zauważyli, że my mamy często bardziej skomplikowane potrzeby i problemy niż to, czy jest w lodówce zimne piwo, albo czy została wyprasowana koszula, czy przygotowany obiad. Mój mąż nie czyta moich książek, chyba boi się zagłębić w moją psychikę, której spore kawałki „lądują” w moich powieściach. On uważa, że pisanie „takich” książek to strata czasu, bo „kto, jak nie znudzone życiem gospodynie domowe będą to czytać?”. Okej, to nie jest literatura wysokich lotów, ale czy mówienie głośno o tym, że gdzieś wokół nas są ludzie, którzy potrzebują pomocy, lub ludzie żyjący inaczej niż my, to coś złego? W moich książkach poruszam nie tylko problemy kobiet, chociaż są one w większości. Ale na przykład w książce „Płacz wilka” moim głównym przesłaniem nie było to, że jakaś tam dziewczyna odziedziczyła dom po swoim ojcu i spotkała jakiś tam ludzi. Pisząc tę książkę cały czas miałam przed oczami nie tę dziewczynę, ale właśnie jej ojca, który zachował się dziwnie jak na człowieka cywilizowanego, dziwnie to znaczy odważnie. Pozbierał (dosłownie) z ulicy ludzi, którym potrzebna była taka właśnie jak jego, pomocna dłoń. W książce „Leśniczówka” czy w powieści „Jutra nie będzie” a nawet w „Pamiątce z Paryża” to właśnie panowie byli tymi pozytywnymi postaciami, które z powodu kobiety wpadli w stan nostalgicznej tęsknoty za tą jedyną. No, a w „Lawendzie” to już prawie „kibicowałam” jednemu panu, aby udało mu się dopiąć swego.  Wiem, że mężczyźni tak jak kobiety mają podobne odczucia jeśli chodzi o miłość, o utratę tej ukochanej osoby, czy o walkę o tę osobę. W „Pamiątce z Paryża” przedstawiłam dwóch mężczyzn, różnych jak ogień i woda i… każdy z nich został odebrany przez moje czytelniczki bardzo pozytywnie. A to oznacza, że my kobiety kochamy zarówno lekkoduchów jak i mężczyzn statecznych i odpowiedzialnych. Chcę w moich powieściach podkreślić, że nie ważne, jakiej jesteś płci, czujesz często tak samo. Kochasz tak samo, cierpisz tak samo, boisz się o kogoś tak samo i potrafisz cieszyć się szczęściem tak samo. W mojej najnowszej książce, którą obecnie piszę bardzo mocno przykładam się właśnie do tego, co czuje mężczyzna, co przeżywa będąc w centrum historii jaką opisuję. W moich książkach nie ma twardzieli, są mężczyźni wrażliwi i pełni empatii i zrozumienia, a że przy okazji na pierwszy plan wstawiam kobiety… no cóż, jestem kobietą, więc muszę zadbać o swoją płeć. A twardziele też mają przecież jakieś tak uczucia.

Zastanawiają mnie Pani słowa, że odczuwamy tak samo. Co z tym odczuwaniem u mężczyzn, że pewne rzeczy do nich trafiają, pewne nie? Przychodzi mi na myśl odpowiedź, że mężczyźni chcą odczuć budujących, odwrotne ukrywają, szukają innych rozwiązań niż melancholia. Tymczasem kobietom ten typ uczuć przychodzi łatwiej. Więc, w jaki sposób przekonać ich, szerszych odbiorców do idei życia przez uczucia lub większego udziału uczuć w życiu?

Szczerze powiem, że ja na to pytanie chyba nie znam odpowiedzi. Ktoś albo jest empatyczny, uczuciowi etc., albo nie jest. A to chyba nie tylko kwestia wychowania czy wzorców rodzinnych. Mężczyźni są inaczej „skonstruowani” niż kobiety, i to jest powszechna teoria. Myślę, że im się po prostu nie chce zgłębiać pewnych tematów, jak coś jest białe to białe, jak czarne to czarne, po co na siłę stwarzać sobie problem i szukać innych nazw dla koloru, który może być szary, ziemisty czy jeszcze inny. Kobiety widzą każdy odcień koloru po swojemu i tak też widzą każdy wątek swojego życia. I melancholia nie ma z tym nic wspólnego. Może wytłumaczę to na podstawie jednej z moich książek, którą przeczytało małżeństwo. Tu mam na myśli książkę „Pamiątka z Paryża”. Ona z tej książki zapamiętała przede wszystkim uczucia, jakie towarzyszyły bohaterom, płakała podczas czytania, i prawie „czuła” to co bohaterka książki. Cieszyła się razem z nią, kiedy były fragmenty opowiadające o małych sukcesach i płakała, kiedy moją bohaterkę dotykało coś złego, lub gdy miała napad nostalgii. Zaangażowała się do tego stopnia w to, co przeżywała ta bohaterka, że oczami wyobraźni widziała siebie z dawnych lat. A jej mąż, stwierdził, że bardzo pięknie oprowadziłam go po Paryżu Opisałam ciekawe miejsca, i… z pewnością, jeżeli kiedyś jeszcze będzie w Paryżu, to postara się dotrzeć do tych miejsc, które opisałam, a których wcześniej nie miał okazji odwiedzić. Ta sama książka, dwoje czytelników, a każdy odebrał ją inaczej. Tak jest również z innymi książkami, które czytają mężczyźni i kobiety. Swego czasu bardzo zaczytywałam się w książkach Grishama czy Sidney’a Sheldona, i kiedyś zaczęłam dyskusję na temat książek z jednym z moich znajomych, który również jest fanem tych pisarzy. Zaskoczyło mnie to, co on miał mi do powiedzenia, ponieważ odkryłam, że każde z nas odebrało te książki inaczej. Dla niego ważna była tylko niesamowita intryga, ciekawe śledztwo, i praca policji, a ja starałam się wczuć zarówno w rolę przestępcy jak i w rolę policjanta. Bardzo chciałam poznać tok myślenia tych ludzi, dlaczego zachowali się tak a nie inaczej.

Mężczyźni widzą po męsku, a my… jak to my. Wiadomo, że stereotypowo facet to twardziel, a kobieta słaba płeć. Tylko proszę zauważyć, jak ten stereotyp się zmienia. Kiedy jakaś kobieta mówi, że jej mąż w domu gotuje, prasuje, odkurza, czy przewija dziecko, to już nikogo to nie dziwi i odwrotnie, często kobiety same przeprowadzają remonty w mieszkaniach nie czekając na to, aż ich partner/mąż znajdzie na to czas i też to nikogo nie dziwi.

Myślę, że wielu mężczyzn żyje „uczuciowo” tylko nie zawsze się do tego przyznaje przed swoimi kolegami, bo przecież to wstyd być uczuciowym. A wystarczy tylko poszperać w Internecie i zobaczyć ilu mężczyzn pisze książki tak zwanej literatury kobiecej. Myślę, że to są właśnie ci mężczyźni, którzy nie tylko znają dobrze psychikę kobiet, ale ci, którzy starają się zagłębić w nią. A to jest to, co jest najważniejsze. Czy nie łatwiej jest żyć z kimś, kogo się rozumie, lub kogo się przynajmniej stara rozumieć? Tu nie chodzi o to, żeby się uzależnić od drugiej osoby i na przykład jak ona lubi melodramaty to on musi z nią chodzić do kina na te filmy. Lub jak on lubi piłkę nożną, to ona musi z nim chodzić na mecze. Tu chodzi o to, żeby nauczyć się szanować uczucia innych, a dzięki temu może lepiej pozna się własne. Kobiety kochają twardzieli, ale takich, którzy kiedy ona płacze nie pytają zimnym, obojętnym tonem „co się stało?”, ale przyjdą i przytulą, przeczekają, pokażą, że ich ten smutek też dotknął. Bez względu na to, czy jest to dla nich błaha sprawa, czy poważna.

Uważam, że nikogo nie trzeba przekonywać do tego, aby miał odwagę przyznać się do swoich uczuć. Każdy ma w sobie jakieś pokłady empatii, miłości czy zrozumienia, no… chyba, że jest zwyrodnialcem, który czerpie radość ze znęcania się nad słabszymi. Ale to już moim zdaniem jest poważna choroba psychiczna, którą należałoby leczyć w zamkniętym zakładzie. Mężczyźni są bardzo uczuciowi, i takich ich przedstawiam w swoich książkach. A to, że nie zawsze się do tego przyznają, no cóż… może tak po prostu łatwiej im się żyje, kiedy białe jest białe, a nie alabastrowe, mleczne, perłowe, porcelanowe, a czarne jest czarne a nie na przykład antracytowe.

Proszę opowiedzieć coś więcej o swoich książkach i o czym będzie następna?

Moje książki to podobno literatura lekka, łatwa i przyjemna. Piszę „podobno”, bo sama mam o nich może nieco odmienne zdanie. W każdej z nich staram się poruszyć jakiś trudny temat, czasami jest to choroba, czasami sytuacja społeczna. Chciałabym, aby czytelnicy moich książek wyciągnęli z nich jakieś wnioski. Niby każdy wie, a jak przyjdzie co do czego, to się odwraca w druga stronę i zamyka oczy. W jednej z moich książek „Lawenda” opisałam życie dwóch młodych dziewcząt, które z takich lub innych przyczyn (głównie materialnych) zostały ekskluzywnymi call girls. Starałam się przedstawić te dziewczyny-kobiety, nie jako osoby wykonujące najstarszy zawód świata, ale kobiety, które robią to co robią, bo na przykład zmusiło je do tego życie. W innej książce „Płacz wilka”, bardzo obrazowo zaprezentowałam problem bezdomności w Polsce, ale chciałam ten problem pokazać nie jako patologię, ale jako tragedie poszczególnych osób. W powieści „Jutra nie będzie”, moja bohaterka walczy z chorobą nowotworową w ostatnim stadium, ale nie chciałam, aby ktoś przeczytał tylko o tej jej osobistej walce, ale o nadziei jaką mogą dać obcy ludzie. Stworzyłam tam bardzo fikcyjną klinikę, w której lekarz jest przede wszystkim człowiekiem posiadającym ogromne pokłady empatii, zrozumienia i cierpliwości dla pacjenta. Będąc kilka razy w szpitalu, niestety rzadko spotykałam takich ludzi, dla których byłam przede wszystkim osobą cierpiącą, a dopiero potem kolejną pacjentką. Wiem, że dla wielu osób stykających się na co dzień z cierpieniem, to jest standard, ale czy tak trudno uśmiechnąć się, okazać współczucie nawet wtedy, kiedy się go tak naprawdę nie odczuwa?

W moich powieściach są bohaterowie i pozytywni i negatywni, chociaż tych drugich jest znacznie więcej, ponieważ sama staram się być taką pozytywną osobą. Przy mojej pracy jaką obecnie wykonuję, jestem opiekunem osób niepełnosprawnych, nie mogę sobie pozwolić na fochy, złe humory, czy chociażby zwykłą obojętność. Nie jest to łatwe i czasami trudno mi się opanować. Nie zbawię świata i nie stworzę ludzi idealnych, ale może dam komuś nadzieję na to, że nie wszyscy są źli. I tu już chciałabym nawiązać do mojej kolejnej książki, której fabuła rozciąga się na lata przedwojenne i współczesne. Moi bohaterowie to Polka i Niemiec, których tak jak wielu, rok 1939 rozdzielił. Chcę w tej powieści pokazać, że nienawiść to nie jest uczucie jakim obdarowywali się ludzie stojący po dwóch przeciwnych stronach tej okrutnej wojny. To nie tylko były przeciwieństwa. Często zwykli ludzie, (w mojej obecnej książce to mieszkańcy Gdańska), byli dla siebie przyjaciółmi i nie chcieli tego, aby los ich potraktował tak jak to miało miejsce wówczas, w wielu miejscach nie tylko w Gdańsku, nie tylko w Polsce. Będąc ostatnio w Chorzowie, usłyszałam od mojej bardzo już wiekowej cioci historię, która była tak podobna do tej, którą obecnie opisuję, że pomyślałam: ilu ludzi przeżyło ten sam koszmar?
Musimy wierzyć w ludzi. Musimy wierzyć w drugiego człowieka, musimy nauczyć się ufać ludziom. O tym właśnie są moje książki. O tej wierze w człowieka. W „Leśniczówce”, czy „Płaczu wilka” obcy ludzie stali się ważniejsi niż najbliższa rodzina. Właściwie to chyba w każdej mojej książce jest opisana ta więź, jaka może się zbudować między obcymi sobie do tej pory ludźmi. Czy nie jest nam potrzebna nadzieja na to, że możemy wśród ludzi czuć się bezpiecznie?

Proszę powiedzieć, czy wybiera się Pani do Chorzowa, może ma Pani w planach spotkanie autorskie w Chorzowie?

W najbliższych dniach raczej nie wybieram się do Chorzowa, byłam w maju i dzięki uprzejmości Miejskiej Biblioteki Publicznej miałam dwa cudowne spotkania autorskie, jedno w „mojej” bibliotece z dzieciństwa na Placu Mickiewicza, a drugie w bibliotece na ul. Kilińskiego. Myślę, że najbliższy mój dłuższy i taki książkowy wyjazd do Chorzowa będzie nie wcześniej niż wiosną 2017 roku, bo tych bliższych terminowo wyjazdów nie liczę, ponieważ to będą całkiem prywatne, takie krótkie, (dwa, trzy dni) wizyty u cioci. Wiem jednak, że moje książki są czytane w Chorzowie, o czym przekonałam się właśnie na tych spotkaniach autorskich i mam nadzieję, że inne biblioteki będą również zainteresowane spotkaniem ze mną, chociaż moje nazwisko jest nieznane. Wydaję swoje książki sama, ale jestem z tego bardzo dumna, ponieważ mimo tego, iż nie ma ich w księgarniach stacjonarnych, są dostępne tylko w księgarni internetowej lub za pośrednictwem mojej strony autorskiej, to mam całkiem spore grono czytelniczek i czytelników. A to mnie bardzo cieszy.

Pani Ewo, bardzo dziękuję za wywiad dla Tuby Chorzowa...

To ja bardzo dziękuję za zainteresowanie moją skromną osobą i moimi książkami, mam nadzieję, że czytelnicy Tuby staną się również czytelnikami moich książek. Pozdrawiam serdecznie i… do zobaczenia w Chorzowie. Na koniec chciałabym podzielić się pewną myślą i zacytować słowa Georga Bernarda Shaw’a:

Są ludzie, którzy widzą rzeczy jakimi są i pytają "dlaczego?".
Ja marzę o rzeczach, których nie było i pytam "dlaczego nie?"

autor: MK


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: Radek NovotnyTreść komentarza: Nabídka půjčky!!! Nabídka půjčky!!! Nabídka půjčky!!! Dobrý den, Potřebujete půjčku s nízkou úrokovou sazbou 2%? Byla vám banka odepřena půjčka, protože nemáte žádné zajištění nebo špatný úvěr? Potřebujete půjčku k zahájení svého osobního podnikání? Jste unaveni z bankovního stresu? Pokud potřebujete další finanční prostředky na dlouhodobé a krátkodobé půjčky od 5 000 Kč do 80 000 000 Kč, pak jste na správném místě kontaktujte nás na e-mailu: [email protected]Data dodania komentarza: 29.08.2024, 04:16Źródło komentarza: Sylwester i Nowy Rok na chorzowskich drogachAutor komentarza: Radek NovotnyTreść komentarza: Nabídka půjčky!!! Nabídka půjčky!!! Nabídka půjčky!!! Dobrý den, Potřebujete půjčku s nízkou úrokovou sazbou 2%? Byla vám banka odepřena půjčka, protože nemáte žádné zajištění nebo špatný úvěr? Potřebujete půjčku k zahájení svého osobního podnikání? Jste unaveni z bankovního stresu? Pokud potřebujete další finanční prostředky na dlouhodobé a krátkodobé půjčky od 5 000 Kč do 80 000 000 Kč, pak jste na správném místě kontaktujte nás na e-mailu: [email protected]Data dodania komentarza: 29.08.2024, 04:16Źródło komentarza: Sylwester i Nowy Rok na chorzowskich drogachAutor komentarza: Radek NovotnyTreść komentarza: Nabídka půjčky!!! Nabídka půjčky!!! Nabídka půjčky!!! Dobrý den, Potřebujete půjčku s nízkou úrokovou sazbou 2%? Byla vám banka odepřena půjčka, protože nemáte žádné zajištění nebo špatný úvěr? Potřebujete půjčku k zahájení svého osobního podnikání? Jste unaveni z bankovního stresu? Pokud potřebujete další finanční prostředky na dlouhodobé a krátkodobé půjčky od 5 000 Kč do 80 000 000 Kč, pak jste na správném místě kontaktujte nás na e-mailu: [email protected]Data dodania komentarza: 29.08.2024, 04:15Źródło komentarza: Sylwester i Nowy Rok na chorzowskich drogachAutor komentarza: KatrinawhaniTreść komentarza: «Можете вам придвинуться река ми затем обеда? Я буду дома».Data dodania komentarza: 28.08.2024, 13:17Źródło komentarza: Netykieta, czyli dlaczego internetowe forum było lepsze niż social mediaAutor komentarza: HelcovaTreść komentarza: RYCHLÉ A SERIÓZNÍ FINANČNÍ ŘEŠENÍ: ( [email protected]) Dobrý den, jste v tíživé finanční situaci? Potřebujete urgentně peníze na realizaci svých projektů? kolik potřebujete? Chcete jej obdržet do 24 hodin? Nabídka půjčky začíná od 20 000 Kč do 950 000 000 Kč s úrokovou sazbou 3%. Splácení úvěru začíná od (1 - 30 let) - (12 - 360 měsíců). Pokud potřebujete bezpečnou nouzovou půjčku bez problémů, kontaktujte mě rychle prostřednictvím e-mailu: [email protected] nebo whatsapp +420 606 913 816Data dodania komentarza: 27.08.2024, 10:52Źródło komentarza: Sylwester i Nowy Rok na chorzowskich drogachAutor komentarza: AdelaidaIdotaTreść komentarza: Свой архисовременный внешний вид рюха возымели держи территории США Америки, что-то около на 19 веждах.Data dodania komentarza: 27.08.2024, 04:37Źródło komentarza: Netykieta, czyli dlaczego internetowe forum było lepsze niż social media