Klub z tradycją i sukcesami
Od początku istnienia klubu, „Zielone Koniczynki” reprezentowało wielu wybitnych zawodników i zawodniczek. Nie tylko piłkarzy, bokserów, zapaśników czy mistrzów sztuk walki, ale także tenisistów i lekkoatletów. Wystarczy wspomnieć Halinę Richter-Górecką - złotą medalistkę w sztafecie na 100m w Tokio (1964 r.) i brązową medalistkę w sztafecie na 100m w Rzymie (1960 r.) czy Danutę Wieczorek - wielokrotną mistrzynię kraju w tenisie ziemnym. Trudno zliczyć wszystkie sukcesy jakie osiągali sportowcy reprezentujący chorzowski klub w ciągu 106 lat od momentu jego powstania.
Dzisiejszy AKS z pewnością nie jest jednak klubem, w którym z rozrzewnieniem i tęsknotą za złotymi czasami, rozpamiętuje się triumfy sprzed lat. Tutejsi lekkoatleci na wszystkich szczeblach – od juniorów, przez seniorów, po weteranów – regularnie zdobywają medale podczas Mistrzostw Polski, Europy i Świata. Wielu zawodników poznało również smak rywalizacji letnich igrzysk olimpijskich. Kroku dotrzymują im mistrzowie sztuk walki, którzy rokrocznie zajmują wysokie lokaty podczas najważniejszych krajowych i światowych turniejów. Trudno jednak utrzymać klub, którego roczny budżet nieznacznie przekracza 20 tys. zł. Taką kwotę przeznaczył bowiem na jego funkcjonowanie chorzowski Urząd Miasta w br.
Problemy zaczęły się ok. 2000 r., kiedy zadecydowano o likwidacji stadionu TS AKS przy ul. Parkowej i postawieniu w jego miejsce centrum handlowego. W tym samym czasie klub przeniósł się na nowo wybudowany obiekt przy ul. Lompy, którego standardy, niemal od samego początku, były dalekie od doskonałości. Zarówno stan bieżni, jak i brak odpowiedniej infrastruktury, nierzadko umożliwiał zawodnikom regularny trening. Od kilku lat, ze środków pochodzących z budżetu miasta, Stadion Miejski jest systematycznie modernizowany. Zdaniem prezesa TS AKS Chorzów Ryszarda Mateusiaka, sposób w jaki przeprowadzane są remonty, pozostawia jednak wiele do życzenia.
Niekończące się remonty
- Nie minęło kilka lat i na bieżni zaczęły pojawiać się wypukłości. Było to spowodowane niewłaściwym utwardzeniem terenu przed położeniem powierzchni tartanowej. Bieganie stało się dla zawodników niekomfortowe i stwarzało ryzyko kontuzji. Od kilku lat jest ona naprawiana, stary tartan zrywany i zastępowany nowym. Teraz bulw nie ma, ale proszę spojrzeć... Każdy fragment bieżni jest innego koloru, został wykonany przez inną firmę, z użyciem różnych materiałów – zaznacza Ryszard Mateusiak.
- Jeden jest twardy, drugi miękki. Zmęczony zawodnik wbiega z jednego w drugi i nogi mu się uginają, bo wkraczając na miękką powierzchnię, ciało zaczyna się inaczej zachowywać – przekonuje Marzena Gruchel. - Tak jest prawie od samego początku. Nie zawsze mogliśmy organizować tu zawody, a kiedy już to robiliśmy, to wielu zaproszonych zawodników rezygnowało, właśnie z powodu jakości tego tartanu – dodaje trenerka „Zielonych Koniczynek”.
Wszystkie osoby związane z klubem powtarzają, że modernizacje na stadionie przy ul. Lompy, trwające zazwyczaj od czerwca do lipca, uniemożliwiają zawodnikom przygotowanie się do uczestnictwa w najważniejszych imprezach sportowych. - Bez wątpienia ma to wpływ na wyniki sportowe. Większość wydarzeń rangi mistrzowskiej odbywa się w okresie letnim. Jeżeli chociaż kilku zawodników ma okazję pojechać na obóz kadrowy, to jest super, ale taki obóz trwa 10-12 dni a potem musimy gdzieś tu do ościennych miast pojechać, wynająć bieżnię i kontynuować trening – mówi Marzena Gruchel.
Zawodnicy często szukają pomocy w innych klubach. Zdarza się, że obiekty sportowe są udostępniane nieodpłatnie. Jeżeli nie, za wynajem muszą zapłacić z własnej kieszeni. Na wsparcie finansowe ze strony macierzystego klubu liczyć nie mogą. - Od nas dostaną jedynie koszulkę i spodenki, chociaż nawet to nie zawsze. Resztę muszą sobie kupić sami. Niestety, mimo najlepszych chęci, nie stać nas – przekonuje Ryszard Mateusiak. Jego zdaniem problem rozwiązałoby postawienie przy Stadionie Miejskim hali lekkoatletycznej, na której zawodnicy mogliby trenować nie tylko w zimę, ale również podczas remontów. Plany wykonania takiej inwestycji pojawiły się już kilkanaście lat temu, jednak nigdy nie doszły do skutku.
Prezes TS AKS Chorzów wskazuje również, że nie zaobserwował podobnych problemów z bieżnią na innych obiektach znajdujących się na terenie województwa. - Stadion w Częstochowie został zbudowany w tym samym czasie i do tej pory nie przeprowadzano tam poważnych modernizacji, bo nie było takiej potrzeby. Tutaj cały czas wykonuje się poprawki czegoś co wcześniej zostało źle zrobione. Rozumiem, że miasta nie stać, żeby zrobić wszystko naraz, ale można było pomyśleć o tym, żeby wykonać te remonty z głową i przy okazji umożliwić naszym zawodnikom trenowanie. Ponadto przy budowie Stadionu Miejskiego nikt nie pomyślał o zadaszeniu trybun. To jest podstawa, jeżeli chcemy organizować w tym miejscu zawody lekkoatletyczne – zaznacza prezes TS AKS.
Niekończące się remonty i zły stan bieżni to jednak niejedyne stadionowe problemy TS AKS Chorzów. Z powodu umiejscowienia rzutni tuż przy płocie graniczącym z ul. Filarową, seniorzy w rzucie młotem i rzucie oszczepem, z obawy przed wypadnięciem przyrządów przez siatkę zabezpieczającą, nie są w stanie przeprowadzać intensywnych treningów. - Ta rzutnia nie jest przeznaczona do dalekich rzutów. Na boisku w ogóle nie można rzucać, bo cierpi na tym murawa. Tylko, że kiedy się tu przenosiliśmy, obiecano nam stadion lekkoatletyczny! Gdzie mamy w takim razie trenować? - pyta się prezes klubu.
Widmo upadku
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Ryszarda Mateusiaka, TS AKS otrzymał w br. z miejskiej kasy nieco ponad 20 tys. zł na funkcjonowanie wszystkich podległych sekcji, przez cały rok. - Klub zawsze odnosił i wciąż odnosi sukcesy sportowe. Problemem jest to, że wzrasta nasze zadłużenie. Nie są to jakieś ogromne sumy, nieporównywalnie mniejsze niż ma to miejsce w przypadku Ruchu Chorzów. To raptem kilka tysięcy złotych, ale dla nas to dużo – mówi prezes.
- Do tej pory próbowaliśmy sobie radzić przy tej dotacji z Urzędu Miasta, ale teraz to nie wystarcza. Nasza księgowa dostaje 150 zł, trenerzy to samo. Nerwowość się wkrada, ale jak tu nie być nerwowym, skoro na wszystko brakuje pieniędzy. Powoli się to wszystko rozjeżdża, sekcje nas opuszczają, bo nie mają gdzie trenować. Zawodnicy ju-jitsu musieli sobie poszukać innego miejsca. Jeśli nic się nie zmieni, wkrótce będziemy musieli zamknąć klub – zaznacza Ryszard Mateusiak.
W lekkoatletycznej sekcji AKS-u trenuje wielu młodzików. Na nich również odbijają się kłopoty finansowe klubu. - Dzieciaki chcą trenować ten sport i odnosić sukcesy. Pomimo wszystkich współczesnych pokus, które odciągają je od aktywności fizycznej – wskazuje Marzena Gruchel dodając, że z obecnym budżetem, klub nie jest w stanie zagwarantować im odpowiednich warunków do rozwoju. - Nam jest czasami bardzo przykro, bo kiedy jedziemy na zawody, młodzież z innych miast przyjeżdża autobusami na 50 osób. Nas stać na 18-osobowy busik. Chcielibyśmy, żeby każdy miał szansę sprawdzić się podczas zawodów. Niestety jest inaczej. W tej chwili wielu młodzików czuje się pomijanych, niedocenianych, a tak być nie powinno – zaznacza klubowa trenerka.
Prezes TS AKS przekonuje, że w obecnej sytuacji, każde wsparcie finansowe dla klubu, jest wagę złota. Pozyskanie dodatkowych środków, mimo usilnych starań zarządu, nie jest jednak proste. - Mamy znakomitych sportowców, osiągamy sukcesy, z powodzeniem szkolimy młodzież... Nie wiem co moglibyśmy jeszcze zrobić, żeby otrzymać fundusze, które pozwolą nam kontynuować działalność. Próbowaliśmy już wszystkiego – mówi Ryszard Mateusiak.
Kilkanaście lat temu, podczas negocjacji dot. sprzedaży terenów przy ul. Parkowej, na których znajdował się stadion TS AKS Chorzów, wypracowano kompromis, na mocy którego właściciele centrum handlowego będą udzielać klubowi finansowego wsparcia. W rozmowach uczestniczyło miasto, inwestor i przedstawiciele „Zielonych Koniczynek”. Klub był wspierany przez ówczesnych właścicieli centrum handlowego jedynie przez rok. Później z obiecanych środków ani złotówki. Prezes Ryszard Mateusiak podejmował również w br. próby przekonania chorzowskich władz, dot. zwiększenia dotacji przyznanej przez miasto. Lokalny samorząd pozostaje jednak nieugięty. Jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie, bardzo prawdopodobne jest, że piękna, ponad 100-letnia historia AKS-u Chorzów, zakończy się jeszcze w tym roku.
Napisz komentarz
Komentarze