W sobotę 2 września powrócili do Kokotka uczestnicy wyprawy NINIWA Team po Islandii. Tym samym zakończyła się 11. ekspedycja grupy. Pętla dookoła wyspy trwała 25 dni, w czasie której rowerzyści pokonali 2160 km.
Relacja Krzysztofa Zielińskiego ze Stowarzyszenia Młodzieżowego NINIWA:
„Początek ostatniego tygodnia wyprawy zaczął się nieciekawie. Deszcz i szutrowa droga oznaczała solidne błoto, które udało się zmyć dopiero na myjni w miasteczku, do którego NINIWA Team dotarł w poniedziałkowy wieczór. We wtorek 29.08 deszcz również dał się we znaki spowalniając wyjazd grupy o 1,5 godziny, jednak rowerzyści raczej nie narzekają na dodatkowy sen w takich sytuacjach. Za to wieczorem podróżnicy mogli zaobserwować zorzę polarną, bo niebo się odsłoniło. Kolejne dni były już dużo bardziej pogodne. Grupa po całodziennym zmaganiu dotarła w środę wieczorem do Kelfaviku, gdzie ponownie – jak na początku wyprawy – przyjął ją pod swój dach ks. Grzegorz. Czwartek z kolei był dniem przeznaczonym na zwiedzanie stolicy Islandii – Reykjaviku. Tradycyjnie wizyta w stolicy kraju na wyprawach NINIWA Team jest dniem wolnym, tym razem jednak grupa i tak już zakończyła swoje rowerowe zmagania po okrążeniu całej wyspy i taki odpoczynek im się należał. Reykjavik wydał nam się ogromną metropolią po 3 tygodniach jazdy napustkowiach Islandii – uśmiecha się Marcin Szuścik, uczestnik wyprawy. A przecież mieszka tu tylko ok. 200 tys. osób. Zdecydowaliśmy się dotrzeć do stolicy z Keflaviku autostopem, bo bilety autobusowe były niestety bardzo drogie. Prawie wszystkim 55 osobom się to udało!
Piątek z kolei przeznaczony był już w całości na pakowanie i podróż powrotną do Polski. Po porannej Mszy świętej rowerzyści rozmontowywali swoje jednoślady, żeby wraz z resztą rzeczy zapakować je do specjalnych kartonów. Tak przygotowane bagaże pomogli na lotnisko zawieźć znajomi ks. Grzegorza, z którego gościnności w Keflaviku grupa korzystała. Odprawa się udała, choć niestety 7 rowerów musiało poczekać na transport kolejnym samolotem z uwagi na duże obciążenie maszyny. Mają dotrzeć do Pyrzowic w poniedziałek. Na pokładzie samolotu graliśmy w „czyje rowery zostały na Islandii” - uzupełnia Marcin – trochę przeszkadzała też popsuta klimatyzacja i wysoka temperatura. Maskotka wyprawy „Górnik” postanowił rozebrać nawet koszulkę. Trudno mu się zresztą dziwić, że po islandzkiej pogodzie, nie wytrzymał takiej szybkiej aklimatyzacji. NINIWA Team dotarł do katowickiego lotniska w sobotę 2 września o 5:00 rano, tracąc 2 godziny snu z powodu zmiany stref czasowych. Na miejscu trzeba było z powrotem spakować zmontować rowery i przy tej okazji okazało się, kto był pechowcem lub może szczęściarzem w tej sytuacji. Te osoby podwieziono samochodami. Po drodze bardzo życzliwie przyjął grupę zaprzyjaźniony ksiądz Stanisław, proboszcz z parafii w Strzybnicy, który zorganizował obiad dla całej ekipy. Całej, tzn. dla 49 rowerzystów, bo sześć osób musiało zostać na Islandii. To ci uczestnicy, którzy dopisali się później do wyprawowej grupy i w innym trybie organizowały sobie logistykę podróży.
Wszystko to działo się w trakcie, gdy w Kokotku trwał 10. wyścig Tour de Kokotek, w ramach II Wielkiego Pikniku Rowerowego. Pogoda niezbyt dopisała. Może dzięki deszczowi i niskiej temperaturze uczestnicy wyścigu mogli poczuć nieco islandzki klimat? Niedługo po dekoracjach zwycięzców, o godz. 16:00 przy radości i aplauzie setek zgromadzonych osób na zielony trawnik oblackiego ośrodka wjechali rowerzyści NINIWA Team. Pierwsi przywitali ich patroni honorowi wyprawy o. Sławomir Dworek OMI, reprezentujący Prowincję Misjonarzy Oblatów MN oraz burmistrz Lublińca p. Edward Maniura. Następnie rowerzyści przedstawili się sami, a to za sprawą jednego z dwóch hiszpańskich uczestników wyprawy – Gonzalo. Młody Hiszpan wykazał się świetną znajomością j. polskiego oraz pamięcią wyliczając po polsku wszystkich 55 uczestników wyprawy! Tuż po tym rowerzyści wpadli nareszcie w objęcia swoich bliskich. O godz. 16:00 odprawiona została uroczysta Msza święta powitalna w parafialnym kościele, a po niej dalsza część krzyżowego ognia pytań do podróżników. Całość imprezy zwieńczył zespół, który porwał do zabawy obecnych na miejscu uczestników wydarzenia.
Cieszymy się ze szczęśliwego powrotu. Przejechać bezpiecznie taką wyprawę w 55-osobowej grupie to duże wyzwanie – opowiadał po powrocie o. Tomasz Maniura OMI, kierownik ekspedycji. Dużo wydarzyło się w tym czasie, też w sercach uczestników. Wróciliśmy też bardzo zżyci, mimo licznej grupy.”
***
Poczynania rowerzystów można śledzić tutaj. Mimo że tym razem uczestnicy postawili na video-relacje, to nie zrezygnowali całkowicie z prowadzenia tradycyjnych dzienników wyprawy. Po zakończeniu "Operacji Rozpoznanie – Nowy Początek", wydana zostanie książka opisująca ich codzienne zmagania. Z tej okazji – jak co roku – spotkają się z czytelnikami w ramach cyklicznych zgromadzeń członków Starochorzowskiego Klubu Podróżnika. O terminie poinformujemy na łamach Tuby Chorzowa.
Napisz komentarz
Komentarze