Trener gospodarzy Mirosław Miozga nie mógł w poniedziałkowym meczu skorzystać z usług kontuzjowanego Mikołaja Zastawnika i chorego Piotra Łopucha. Od początku spotkania Clearex dyktował warunki na boisku. W 6. minucie kapitalnym rajdem po przejęciu piłki popisał się Maciej Mizgajski, ale bramkarza gości nie zdołał pokonać. Podobnie jak chwilę później Mariusz Seget.
Gol wisiał na włosku… i padł w 9. minucie. Po zgraniu głową przez Szymona Łuszczka spod opieki rywala uwolnił się Wadim Iwanow i było 1:0. Clearex nie zwalniał tempa. Znów szybszy od przeciwnika był Mizgajski i po świetnym rozegraniu z Tomaszem Golly wpakował piłkę do siatki.
Dopiero później kilka razy zrobiło się gorąco pod bramką chorzowian. W 14. minucie Bartłomieja Krzywickiego uratował słupek, a w rewanżu piłkę z linii bramkowej wybił jeden z „kancelistów” po strzale Segeta. Do przerwy wynik się nie zmienił, mimo wielu sytuacji pod jedną i drugą bramką.
Po zmianie stron Tomasz Golly z Robertem Świtoniem przeprowadzili piękną akcję, podczas której drugi z wymienionych podwyższył prowadzenie. Kiedy w 27. minucie z rogu podał Świtoń, a czwartą bramkę z bliska zdobył Tomasz Golly, nic nie wskazywało, że rywale mogą jeszcze przeszkodzić chorzowianom w drodze po trzy punkty. Jednak prawdziwe emocje dopiero się zaczynały.
Najpierw goście zdobyli kontaktowego gola po akcji z rzutu rożnego, a następnie, w ciągu niespełna czterech minut, doprowadzili do remisu. Dwie minuty przed końcem spotkania jego losy, czyli Tomasz Golly, który z bliska na dużym spokoju pokonał bramkarza ze Słomnik. Wycofanie przez gości bramkarza już niczego nie zmieniło.
Źródło: Clearex Chorzów
Napisz komentarz
Komentarze