Trener Chouan Ramon Rotsa zaskoczył trochę wyjściowym składem. W pomocy znalazło się miejsce dla Macieja Urbańczyka, Mateusza Zawala, Miłosza Trojaka i Michała Walskiego. Wszyscy to nominalni środkowi pomocnicy.
W pierwszej fazie spotkania gra obu zespołów była nerwowa. Czuć było atmosferę derbów. Jednak to „Niebiescy” pierwsi opanowali nerwy. Efekty przyszły już w 7. minucie. Najpierw piłkę w pole karne wrzucił Santiago Villafane. Futbolówka odbiła się jeszcze od jednego z obrońców i trafiła pod nogi Vilima Posinkovicia, który sprytnym wolejem przelobował bramkarza GKS-u i wyprowadził chorzowian na prowadzenie. Mecz wciąż był mocno chaotyczny, dużo przebitek, walki o każdą piłkę, w każdym rejonie boiska. Niesamowicie aktywny był Urbańczyk. Właściwie gdziekolwiek nie znalazła się piłka, można było za chwilę zobaczyć doskakującego agresywnie kapitana ekipy z Cichej. W 20. minucie jego kąśliwe uderzenie po ziemi sprzed pola karnego nieznacznie minęło słupek bramki. 2 minuty później pierwszą groźną akcję przeprowadzili gospodarze. Grzegorz Goncerz dostał prostopadłą piłkę i popędził sam na bramkę Ruchu, jednak ambitny powrót obrońców uniemożliwił mu oddanie celnego strzału. Skończyło się tylko na rzucie rożnym. GKS zaczął dłużej utrzymywać się przy piłce. Dzięki czujnej obronie chorzowian długo nie przekładało się to jednak na sytuacje bramkowe. To, czego z pewnością nie brakowało po obu stronach, to twarda walka. Na szczęście w ramach fair play. W 38. minucie „Niebiescy” przeprowadzili akcję, po której ręce same składały się do oklasków. Trojak wypuścił prawym skrzydłem Miłosza Przybeckiego, który z pierwszej piłki zagrał po ziemi na drugą stronę, a tam był Walski, który bez zastanowienia, pewnym strzałem pokonał Sebastiana Nowaka. Chorzowianie prowadzili 2:0. W odpowiedzi gospodarze ruszyli do ataku i byli całkiem blisko zdobycia bramki kontaktowej. Najpierw po strzale z woleja ładną interwencją popisał się Nikołaj Bankow. Piłka spadła jednak pod nogi Dawida Plizgi, który na szczęście nie trafił w światło bramki. Chorzowianie wciąż byli jednak lepsi. W 44. minucie znowu ładnym zagraniem popisał się Trojak. Podał na dobieg na prawą stronę do Villafane, który ograł jak dziecko obrońcę i uderzył mocno, ale bramkarz dobrze interweniował. Chwilę później wydawało się już, że musi być 3:0. Zamieszanie w polu karnym gospodarzy, ale jakimś cudem piłka nie wpadła do siatki.
To był bardzo mocna końcówka pierwszej połowy. „Niebiescy” mogli wręcz dobić rywala, ale nie udało się. Patrząc jednak na obraz 45 minut, kibice Ruchu mogli być optymistami. Na boisku było dużo walki i nerwów, ale to chorzowianie zachowali więcej zimnej krwi, strzelili dwie bramki, a mogli ich strzelić jeszcze więcej. Do przerwy zasłużone prowadzenie ekipy z Cichej.
Głównym założeniem „Niebieskich” w drugiej połowie z pewnością była uważna gra w obronie. Z kolei gospodarze nie mieli nic do stracenia. Musieli odważnie zaatakować i szukać szans na odrobienie dwubramkowej straty. Chorzowianie ustawili się więc głęboko, czekali na własnej połowie na rywala, a po przejęciu próbowali uruchomić szybki atak. Widać było, że emocje nie są już tak ogromne, tempo meczu nieco spadło. GKS powoli, atakiem pozycyjnym próbował przedostać się pod naszą bramkę. To jednak Ruch jako pierwszy zagroził bramce. Walski z lewej strony zagrał na długi słupek, gdzie był Przybecki. Skrzydłowy w trudnej sytuacji zdołał oddać groźny strzał lewą nogą, który sprawił Nowakowi dużo problemów. W 60. minucie katowiczanie doszli do głosu. Najpierw świetna interwencja Bankowa uchroniła Ruch przed utratą bramki, a potem wprowadzony Tomasz Foszmańczyk w doskonałej sytuacji przestrzelił. To jednak rozochociło gospodarzy. Atakowali, ale wciąż nie potrafili znaleźć sposobu na obronę podopiecznych Chouana Ramona Rotsy. Z kolei w kontratakach Ruchu niezastąpiony był Przybecki, który sprawiał tego dnia duże problemy obrońcom rywala. W 66. minucie drużyna z Katowic znalazła drogę do siatki „Niebieskich”, ale sędzie nie uznał trafienia i szał radości na trybunach został szybko przerwany. W 73. minucie jednak wszystko odbyło się już zgodnie z przepisami. Fatalnie piłkę wybił Bojan Marković, wprost pod nogi Armina Cerimagicia, który nawinął w polu karnym jeszcze obrońcę i strzałem w długi róg dał gospodarzom nową nadzieję. „Niebieskich” czekał szalenie ciężki kwadrans. W graczy GKS-u wstąpiły nowe siły. Goście zamknięci na własnej połowie zaczęli się ograniczać do wybijania piłek. Gra nieco uspokoiła się po długiej przerwie spowodowanej odpaleniem na stadionie pirotechniki. Kibice „Niebieskich” wciąż jednak musieli drżeć o wynik. Sędzia musiał doliczyć aż 9 minut do regulaminowego czasu gry. Katowiczanie rzucili wszystkie siły na atak, zaś Ruch na obronę, ale do końca nie oglądaliśmy już klarownych okazji i mecz zakończył się zwycięstwem chorzowian.
DeRby dla Ruchu! Dziękujemy „Niebiescy”!
GKS Katowice – Ruch Chorzów 1:2 (0:2)
0:1 Vilim Posinković, 7 min.
0:2 Michał Walski, 38 min.
1:2 Armin Cerimagić, 73 min.
GKS: Nowak – Frańczak, Klemenz, Midzierski, Mączyński (46 Foszmańczyk) – Zejdler, Kalinkowski – Skrzecz, Plizga, Prokić (64 Cerimagić) – Goncerz (46 Kędziora); trener: Piotr Mandrysz.
Rezerwowi: Wierzbicki, Pleva, Kamiński, Juraszczyk.
Ruch: Bankow – Villafane, Kowalczyk, Marković, Hołownia – Trojak (77 Mello), Zawal – Przybecki, Urbańczyk, Walski (89 Komarnicki) – Posinković (67 Nowak); trener: Chouan Ramon Rotsa.
Rezerwowi: Hrdlicka, Słoma, Setla, Balicki.
Żółte kartki: Midzierski – Trojak, Walski, Urbańczyk, Bankow.
Sędziował: Dominik Sulikowski (Gdańsk).
Widzów: 7 100.
źródło: ruchchorzow.com.pl
Napisz komentarz
Komentarze