W ubiegłym miesiącu wzięłaś udział w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski w rzucie młotem. Jesteś zadowolona z osiągniętego rezultatu?
Rzuciłam na odległość 57 m 97 cm i zajęłam czwarte miejsce. Niewiele zabrakło do podium, ale nie jestem zadowolona z tego wyniku. Przede mną jeszcze dwa, trzy starty w tym sezonie. Razem z trenerem postanowiliśmy, że celem na ten rok jest osiągnięcie klasy mistrzowskiej, czyli rzut na odległość 59,5 m. Jestem przygotowana na 60 m i wierzę, że zdołam uzyskać taki rezultat. Pod koniec sierpnia w Chorzowie odbędzie się Memoriał Otylii Kałużowej i Pawła Kozubka. Mam nadzieję, że podczas tych zawodów uda mi się rzucić na tę odległość.
To już ostatnie miesiące kiedy startujesz w kategorii młodzieżowej...
Tak, został mi jeszcze ten i przyszły sezon, ale już teraz biorę udział w konkursach seniorskich. W bieżącym roku rzucałam m.in. w Bydgoszczy i byłam szósta na tych mistrzostwach. Ten wynik także mnie nie zadowala. Prestiż tego typu imprez, a co za tym idzie, również trema, są nieporównywalnie większe niż ma to miejsce podczas młodzieżowych zawodów lekkoatletycznych. Teraz już wiem czego się spodziewać. Następnym razem postaram się wywalczyć miejsce na podium.
W AKS-ie trenujesz już od 8 lat. Jakie są twoje największe sukcesy osiągnięte w tym czasie?
W 2010 roku byłam pierwsza na Mistrzostwach Polski Młodzików. Od tego momentu średnio co rok, co dwa lata, przywożę z tych zawodów medale. Daję z siebie wszystko, cały czas ciężko trenuję i staram się rzucać coraz dalej, chociaż nie posiadam najlepszych warunków fizycznych. Wyglądem nie przypominam młociarki, odstaję pod tym względem od swoich rówieśniczek. To stawia mnie w nieco gorszym położeniu, ale nie poddaję się i robię wszystko, żeby zniwelować tę różnicę. Nie zamierzam się poddawać, zawsze walczę do końca.
W jaki sposób przygotowujesz się do zawodów?
Studiuję dziennie i nie zawsze mogę sobie pozwolić na wyjazd na obóz przygotowawczy. To wynika głównie z tego, że nie mam wystarczających środków finansowych. Wyjeżdżam na obóz raz, czasem dwa razy do roku, podczas gdy inne zawodniczki wyjeżdżają sześć, siedem lub nawet dziesięć razy. Trudno jest osiągać dobre wyniki, kiedy przystępuje się do zawodów nie będąc w trybie obozowym. Ponadto na Stadionie Miejskim w Chorzowie jest problem z rzutnią, mogę tu rzucać tylko cięższym sprzętem, czyli młotem o wadze 5, 6 kg. To sprawia, że siła i stabilność przy rzutach jest większa, ale za to szybkość jest mocno obniżona. Kiedyś podczas treningu wyrzuciłam młot na ulicę. Bardzo mi przykro z tego powodu, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. Przez ten incydent muszę dojeżdżać do Sosnowca i tam trenować, bo nie zapewniono nam innej rzutni tutaj, na miejscu. Treningi, dojazd, zakup sprzętu... Prawie wszystko na własny koszt. To trwa już od dwóch lat.
Klub nie jest w stanie ci pomóc?
Z tego co wiem od prezesa Ryszarda Mateusiaka, AKS dysponuje w tej chwili jeszcze mniejszym budżetem niż w roku ubiegłym, więc nie ma takiej możliwości. Właściwie od tych dwóch lat wracam tu tylko na siłownię. W Chorzowie są trzy rzutnie, dwie na Stadionie Miejskim i jedna na Stadionie Śląskim, ale żadna nie jest nam udostępniana. W dodatku już w październiku MORiS nakazuje zdjęcie siatki na AKS-ie. W innych klubach byłoby to nie do pomyślenia. Treningi mogłyby się tu odbywać nawet do grudnia, wtedy z reguły pojawia się pierwszy śnieg. Wracając do tematu, klub może nam pomóc jedynie w minimalnym stopniu. W ciągu mojej 8-letniej kariery, ani raz nie wyjechaliśmy na zgrupowanie z całą sekcją lekkoatletyczną. Jesteśmy jednym z niewielu klubów, w którym taka sytuacja ma miejsce. Moje koleżanki jeżdżą na obozy, otrzymują różnego rodzaju dofinansowania – na sprzęt, wyjazdy, treningi itp. Tutaj nie mamy takich udogodnień.
Nie myślałaś w takim razie nad zmianą klubu?
Póki co zostaję tutaj, mam jeszcze nadzieję, że coś się poprawi. Tak jak wspominałam, od dwóch lat trenuję w Sosnowcu. Łatwo tam wpaść w poślizg, trzeba inaczej się ustawić do rzutu, co nie jest zbyt komfortowe i stwarza ryzyko kontuzji. Natomiast w Chorzowie jest jedno z najlepszych kół, na jakim rzucałam, to tutaj osiągałam swoje najlepsze wyniki... Tylko co z tego skoro nie można tu trenować? W tej chwili, nawet gdybym otrzymała taką zgodę, nie potrafiłabym tu rzucać, bo cały czas myślałabym o tym, że młot może wypaść na ulicę. Problem rozwiązałaby budowa hali lekkoatletycznej, ale to w tej chwili nie ma na to szans. Koncentruję się na treningu, chcę osiągnąć klasę mistrzowską i liczę na to, że warunki do trenowania w klubie poprawią się w kolejnym sezonie. Zobaczymy jak rozwinie się sytuacja i co z tego wyniknie.
Rozmawiał Tomasz Breguła.
fot. Adam Politański
Napisz komentarz
Komentarze