Relacja Krzysztofa Zielińskiego ze Stowarzyszenia Młodzieżowego NINIWA:
„Półmetek Misji JuT – Ostatniego Okrążenia! to okazja do podsumowania i rozwiązania kilku tajemniczych zagadek. Na czym polega układ z Shengen, jak rozmnożyła się liczba uczestników i co to jest przerwa „bidonówka”?
Mimo ograniczenia wolności podróżnicy chwalą sobie życzliwość Policji, która zapewniała im bezpieczeństwo i sprawne przejazdy przez większe miasta. Jeszcze dzień wcześniej, w poniedziałek, do ekipy dołączają na kilka dni (z racji krótszych urlopów) czterej inni członkowie grupy, znani z poprzednich wypraw. 38 plus 4 to 42? Niby tak, ale licząc jeszcze najstarszego członka wyprawy, 73-letniego pana Leona, który jeszcze na Ukrainie odłączył się od grupy, żeby podróżować własnym tempem i nieco inną trasą trasą, rowerzystów w szczytowym momencie było 41. Ot, wyprawowa matematyka. Pan Leon ma dołączyć do reszty podróżników lada dzień.
Sama przeprawa graniczna do Gruzji przebiegła nadspodziewanie sprawnie – w ciągu dwóch godzin. To dobry wynik, jak na tutejsze realia. Znany trik NINIWA Team, by uniknąć zbytniego zamieszania na granicy, to wydelegować „starszego” – szefa grupy. Z tą funkcją świetnie radzi sobie Sławek „Górnik” Kunicki: Lokalni celnicy, mimo najszczerszych chęci obu stron, nie są w stanie dogadać się z „Kuniolem”. Ten z kolei chętnie do nich mówi (po polsku. Przyp red.), nie zważając na braki zdolności lingwistycznych celników. Dzięki temu (…) całej grupie udało się gładko i szybko przejść przez kontrolę. W tym czasie „Górnik” w najlepsze tłumaczył celnikom na czym tak naprawdę polega układ z Schengen. Zrezygnowani celnicy, widząc że rozmowa prowadzi donikąd, zazwyczaj przepuszczają grupę życząc wszystkiego dobrego.
Gruzja powitała rowerzystów bajkowymi pejzażami, ale i widokiem biedy, jeszcze większej niż w Rosji czy na Ukrainie. Dotknięty niedawną wojną kraj, zmaga się z ogromnym bezrobociem sięgającym w stolicy nawet 50%. Trochę lepiej żyje się na prowincji, gdzie chleb daje rola. W Tbilisi grupa znalazła się w środę 24.08 i tam znalazła nocleg u sióstr salezjanek, które użyczyły sporej grupie każdy skrawek swojej podłogi. Tradycją wypraw tej grupy jest gratisowy dzień odpoczynku przy okazji odwiedzin nowej stolicy. Odpoczynek tym przyjemniejszy, że w Gruzji Polacy są bardzo lubiani, głównie za sprawą interwencji śp. Lecha Kaczyńskiego, którego pomnik i nazwa ulicy znajdują się w mieście.
Dla śledzących postępy rowerzystów ciekawostką będzie, że ekipa zrezygnowała z wjazdu do Armenii. Cała przeprawa opóźniłaby powrót do domu. Wszystko za przyczyną sięgającej prawie 50 stopni temperatury dróg i strzegących przejazdu wysokich gór Małego Kaukazu. Tym bardziej, że z Armenii wrócić się trzeba do Gruzji, by jechać dalej do Turcji. Niestety, między krajami trwa wojna, a cały region jest bardzo niestabilny. Rowerzyści korzystają więc z przejścia w okolicy gruzińskiego Batumi. W tej okolicy, po raz pierwszy biorą ożywczą kąpiel w Morzu Czarnym, które do tej pory otaczali szerszym łukiem. Żeby tam jednak dojechać niezbędne są sporadyczne przerwy „bidonówki” - kilka minut tylko na uzupełnienie płynów w organizmie i bidonie, żeby mieć siły na kolejne rowerowe kilometry.”
Rowerzyści powrócą do kraju 25 września. Po zakończeniu „Misji JuT – Ostatnie Okrążenie” wydana zostanie książka opisująca kolejne rowerowe zmagania uczestników wyprawy. Z tej okazji – jak co roku – spotkają się z czytelnikami w ramach cyklicznych zgromadzeń członków Starochorzowskiego Klubu Podróżnika. O jego terminie poinformujemy na naszym portalu Tuba Chorzowa.
Napisz komentarz
Komentarze