Tegoroczna, 27. edycja DRUM FEST już trwa, ale pierwszy koncert zaplanowany w naszym mieście, jeszcze się nie odbył. Proszę powiedzieć, co czeka chorzowską publiczność festiwalową?
Dwa wspaniałe koncerty, zespołów z rewelacyjnymi perkusistami w składzie. Pierwszy z nich odbędzie się już w najbliższą niedzielę, 21 października. Na deskach Chorzowskiego Centrum Kultury wystąpi włosko-australijska grupa Ice Fish. Świetna muzyka, z pięknymi melodiami i zawiłymi hard-rockowymi rytmami, wykonywana przez znakomitych muzyków – tak w skrócie można opisać jej twórczość. Formacja gra progresywnego rocka, a w składzie znajduje się gitarzysta Marco Sfogli, klawiszowiec Alex Argneto, basista i wokalista Andrea Casali, a także legendarny perkusista Virgil Donati. Ten ostatni, to wirtuoz swojego instrumentu, który ma na swoim koncie występy z grupą Planet X czy ze Stevem Vaiem.
Na zakończenie całego festiwalu, które będzie miało miejsce w ChCK, odbędzie się natomiast koncert The Tichy Trio. Największą gwiazdą zespołu jest nie kto inny jak Brian Tichy – kolejny rewelacyjny perkusista w gronie festiwalowych gwiazd. Jego nazwisko brzmi nieco jak „cichy” i nie jest to przypadkowe, ponieważ ma czeskie korzenie. Tichý – tak nazywali się jego przodkowie. Współpracował m.in. z Billym Idolem, Ozzym Osbournem, a przez trzy lata był członkiem zespołu Whitesnake. The Tichy Trio zagrają 28 października, a słuchaczy, którzy zasiądą tego wieczoru na widowni, czeka solidna dawka amerykańskiego hard-rocka.
Wielu naszych czytelników z pewnością nie zna genezy powstania festiwalu. Skąd wzięła się koncepcja na tak nietypowy format i... dlaczego to właśnie perkusja jest na pierwszym planie? Znalazłoby się kilka bardziej popularnych instrumentów.
Powód jest prosty - sam jestem perkusistą i miłośnikiem tego instrumentu. 32 lata temu, kiedy byłem świeżym absolwentem Akademii Muzycznej w Katowicach, pomyślałem sobie: „Istnieją festiwale gitarowe czy wokalne, ale nikt nie zrobił jeszcze festiwalu perkusyjnego”. Postanowiłem więc zapełnić tę niszę. To były zupełnie inne czasy, bez internetu i co za tym idzie, bez nieograniczonego dostępu do wiedzy. Kiedy na początku lat 90. na nasz festiwal przyjechał Bill Bruford, ówczesny perkusista Yes i King Crimson, to było wielkie, spektakularne wydarzenie.
Zaczynaliśmy od koncertów w Opolu, a w kolejnych latach rozszerzyliśmy listę miast. Współpraca z wieloma ośrodkami, z początków naszej działalności, przetrwała do dziś. Nie organizujemy ogromnych przedsięwzięć, dla wielotysięcznej publiczności – atmosfera festiwalowa jest kameralna. Każdy może zbliżyć się do muzyka światowej klasy na odległość kilku metrów, po koncercie podać dłoń i poprosić o autograf, a w niektórych przypadkach nawet wziąć udział w prowadzonych przez niego warsztatach.
Kiedy żyliśmy w PRL-owskiej rzeczywistości, a także chwilę po transformacji ustrojowej, tego typu doświadczenia, porady przekazane przez wybitnych zagranicznych muzyków, były na wagę złota. Teraz można poszukać ich w sieci, istnieje mnóstwo przydatnych filmów, na których widzimy jak grają najlepsi perkusiści na świecie, posłuchać co mają do powiedzenia na temat własnego spojrzenia na muzykę, a także spraw technicznych, związanych z grą na instrumencie. Nie zastąpi to w stu procentach spotkania twarzą w twarz, ale jest bardzo przydatne i zarówno początkującym, jak i tym bardziej zaawansowanym muzykom, często to wystarcza.
Festiwal ewoluuje i – mam nadzieję – zmienia się na lepsze, ale z warsztatów nie zrezygnowaliśmy i nie zamierzamy tego robić. Nadal organizujemy też konkursy dla zdolnych muzyków oraz dbamy o to, by poziom koncertów zawsze był bardzo wysoki. To się udaje, o czym można się przekonać, patrząc na listę gwiazd, które rokrocznie nas odwiedzają. Gwiazd, które odwiedzają również Chorzów.
Zamierzałem zapytać, w jaki sposób przekona Pan osoby, które nigdy nie miały styczności z festiwalem, do pójścia na jeden z waszych koncertów lub innych wydarzeń. Przed chwilą jednak wystawił już mu Pan znakomitą wizytówkę...
Jeżeli ktoś nigdy nie był na Drum Fest, a nawet o nim nie słyszał, to myślę, że warto to zrobić, nawet z czystej ciekawości. Zwłaszcza, jeśli jest się fanem muzyki rockowej i innych, cięższych brzmień. Jeżeli już raz się nas odwiedzi, zazwyczaj chce się to robić każdego roku, o czym świadczy nasza stała widownia. Tak jak już wspomniałem, nie organizujemy ogromnych wydarzeń, jakim byłby na przykład koncert Deep Purple w Spodku. Nie przyciągamy podczas jednego wieczoru wielotysięcznej publiczności, ale gwarantujemy najwyższy poziom artystyczny i wspaniałe przeżycia, a wszystko to w kameralnej atmosferze i przy dużo tańszych biletach, niż w przypadku koncertów zespołów z absolutnego, światowego topu. Cóż mogę powiedzieć więcej? Gorąco zapraszam na nasze koncerty!
Rozmawiał Tomasz Breguła
Napisz komentarz
Komentarze