W ubiegłym miesiącu zdobyłeś złoty medal podczas zawodów kobudo w Nowej Słupi. Gratuluję.
Dziękuję.
To już kolejny medal, który przywiozłeś z zawodów, w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy.
Tak. Pierwszy wywalczyłem rok temu podczas Mistrzostw Polski, które odbyły się w Rudzie Śląskiej. To był mój pierwszy poważny start i obawiałem się, że wiele tam nie zdziałam. Udało się jednak zająć trzecie miejsce. Potem byłem drugi na zawodach w Żninie, ale ten złoty medal zdobyty w Nowej Słupi, jest moim największym dotychczasowym osiągnięciem. To był dość mały turniej, tylko w technice kobudo, nie startowało tam wielu zawodników. W mojej konkurencji rywalizacja była jednak dość duża, liczba uczestników też, więc jest się z czego cieszyć.
Teraz czekają cię Mistrzostwa Europy w Bośni i Hercegowinie.
Tak, już niedługo, bo 24 listopada. Mam nadzieję, że jestem dobrze przygotowany i wszystko będzie okej.
Czyli trenujesz na pełnych obrotach?
Jestem teraz w klasie maturalnej i czasem trudno jest pogodzić szkołę i trening. 10 minut dziennie wystarcza mi, żeby popracować nad techniką, którą mam zaprezentować. W weekendy przychodzi czas na intensywne ćwiczenia.
Co jest najważniejsze w osiągnięciu sukcesu w sztukach walki?
Przede wszystkim praca. Bez tego, nawet jeśli masz duży talent, nic nie osiągniesz.
Trzeba zacząć wcześnie, już jako dziecko?
Myślę, że nie jest to konieczne, ale ja zacząłem jako sześciolatek. Od początku trenuję pod okiem mojego taty. Początkowo traktowałem to jako zabawę, trwało to do 11 roku życia, później miałem dwuletnią przerwę.
Co cię wtedy zniechęciło?
Tak bym chyba tego nie nazwał. To był wpływ kolegów ze szkoły i z podwórka. Wszyscy interesowaliśmy się piłką nożną, zbieraliśmy karty z sylwetkami zawodników, rozgrywaliśmy mecze podwórkowe i tak dalej. Wychowywałem się w małej wiosce, w Sobowicach. Największym miastem w okolicy był Jędrzejów. To jest w zasadzie niewielkie miasteczko, ale na nas i tak robiło wtedy wrażenie.
Teraz trenujesz w Chorzowie. To dobre miejsce do rozwoju?
Zdecydowanie tak. Mamy tu fajną sekcję, prezes AKS-u jest w porządku... o trenerze nie wspominając (śmiech). Przenieśliśmy się tutaj w 2014 roku i jesteśmy bardzo zadowoleni.
Zamierzasz pójść w ślady taty i też założyć w przyszłości szkółkę?
To jest trudna sprawa w naszym kraju. W tym momencie popularne jest MMA i inne tego typu mordobicia. Ewentualnie sporty walki, jak boks na przykład. Trudno się przebić, trzeba mieć taką siłę i charyzmę jak mój tata. Nie jestem przekonany czy bym tak potrafił.
Twoja dalsza edukacja będzie w jakiś sposób związana ze sportem?
Wciąż się zastanawiam nad wyborem kierunku i uczelni, ale wiem już, że nie będzie to AWF. Oczywiście nie zamierzam porzucać sztuk walki, ale szukam jakiejś alternatywy, czegoś zupełnie innego.
Sztuki walki pomagają ci w codziennym życiu?
O, tak. Pomagają zachować równowagę, kształtują osobowość, uczą wytrwałości i cierpliwości. To ma naprawdę wiele zalet. Dzięki treningowi nie myślę też głupotach, mam – jak to się mówi – czysty umysł.
Czyli imprezy z kolegami ze szkoły odpadają?
To też nie jest tak. Uważam, że wszystko jest dla ludzi. Każdy potrzebuje się czasem wyszaleć. Dopóki się nie upijasz i nie robisz tego zbyt często, to jest okej.
W tej chwili masz niebieski pas. Będziesz celować w zdobycie brązowego pasa w najbliższym czasie?
Nie spieszę się z tym. Będę próbować kiedy poczuję, że jestem gotowy. Moim wielkim marzeniem jest zdobycie czarnego pasa, ale do tego jeszcze długa droga.
Musimy kończyć, wołają cię na pokaz. Życzę ci dalszych sukcesów i powodzenia w Bośni i Hercegowinie.
Nie dziękuję.
Napisz komentarz
Komentarze