W piątkową noc z zajezdni w Katowicach został skradziony tramwaj. Sprawca udał się nim w podróż do Chorzowa, po drodze zabierał pasażerów. Aby zatrzymać mężczyznę, konieczne było wyłączenie prądu w sieci trakcyjnej. O sprawie pisaliśmy >>TUTAJ<<
Samozwańczy motorniczy na wniosek prokuratury został osadzony w areszcie śledczym. Zostały mu przedstawione dwa zarzuty. Pierwszy z nich mówi o zaborze mienia o znacznej wartości, kolejny sprowadzenia bezpośredniego zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym. Za samą jazdę bez uprawnień, 25-latkowi ze Świętochłowic grozi od 1,5 tys. grzywny. Drugi zarzut dotyczy przestępstwa za które może on trafić za kratki nawet na 8 lat.
Mężczyzna tłumaczył swoje działanie tym, że jest synem motorniczego i chciał się przekonać, jak to jest prowadzić tramwaj. W chwili zdarzenia był trzeźwy.
Jak się później okazało, świętochłowiczanin jest dobrze znany chorzowskiej prokuraturze. Obecnie wobec niego toczą się lub toczyły postępowania karne. Nie poinformowano jednak, czego konkretnie one miały dotyczyć. W związku z zachowaniem sprawcy w trakcie jak i po zatrzymaniu, a także biorąc pod uwagę wiedzę prokuratury na temat jego zdrowia psychicznego, zdecydowano, aby podejrzany odbył areszt w szpitalnym oddziale psychiatrycznym.
Podczas aresztu mężczyzna ma zostać poddany badaniom psychiatrycznym. Na podstawie opinii lekarza zostanie ustalona teza, czy sprawca podczas zdarzenia był poczytalny.
Napisz komentarz
Komentarze