"Jeszcze w tym roku do samorządów trafi łącznie dodatkowe 14 mld zł. To uzupełnienie subwencji ogólnej. Gminy, powiaty i miasta same zdecydują na co przeznaczą pieniądze" - czytamy w komunikacie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
- To nie są dodatkowe środki. To są środki, które stanowią częściową rekompensatę naszych ubytków z podatku PIT, który wynika ze zmian w systemie podatkowym wprowadzonym od 2019 roku. Miasto Chorzów tę rekompensatę otrzymuje w kwocie 40 mln zł, natomiast gdybyśmy wyliczyli, gdyby zmian podatkowych nie było, o ile większą kwotę PIT-u mielibyśmy w tym roku, to brakuje nam 70 mln zł - powiedziała Małgorzata Kern, skarbnik Miasta Chorzowa i przewodnicząca Zarządu Krajowej Rady Forów Skarbników.
Zmiany podatkowe odebrały samorządom ogromną część pieniędzy, które wynikały z dochodów mieszkańców. Teraz przeszły one do budżetu centralnego. Jak łatwo się domyśleć, w efekcie w kasie miast i gmin jest pusto. Tym samym rząd uzupełnia braki poprzez subwencje. Z taką różnicą, że "oddane" środki i tak nie są wystarczające.
- To nadal mało! Jest to nieadekwatne do realizowanych zadań i do naszych potrzeb - ucina Małgorzata Kern.
Całość dotacji zostanie spożytkowana na doszacowanie wydatków. Zwyczajnie "dodatkowe" środki załatają dziurę budżetową. Już teraz trzeba było ograniczyć sprzątanie miasta, zużycie energii elektrycznej, a także inne obszary codzienności. Dodatkowo trzeba wziąć pod uwagę wzrost wydatków z uwagi na podniesienie płacy minimalnej oraz inflację.
Z podobnymi problemami boryka się większość jednostek samorządowych w Polsce, głównie gmin miejskich i miast na prawach powiatu.
Jak komentuje Kern, takie rozwiązanie nie pozwala na logiczne myślenie o rozwoju i funkcjonowaniu miasta.
- Tniemy wszędzie gdzie się da, ograniczając zakres świadczonych usług dla mieszkańców. A potem nagle dostajemy takie "wrzutki". Tylko co z tego? Kiedy te budżety już są okrojone i zakres wykonanych zadań jest mniejszy. Budżet jest roczny. Te pieniądze wygasną z końcem roku. I od nowego roku zaczynamy zabawę od nowa... - mówi skarbnik Chorzowa.
Inaczej by było, gdyby budżet miasta starczał na opłacenie bieżących rachunków, wtedy te 40 mln zł można by było przeznaczyć np. na inwestycje. Tak jednak nie jest.
Sytuację Chorzowa można porównać do Pana X, któremu pracodawca obciął wynagrodzenie o 30%, ale w ciągu roku wypłacił premię w wysokości 15%. Dzięki temu zyskał on środki, za które będzie mógł kupić sobie chleb. Ale na pączki już mu nie wystarczy.
Napisz komentarz
Komentarze