Ruch Chorzów po dwóch meczach na Stadionie Śląskim nadal pozostaje niepokonany na tym obiekcie. Niestety, Niebiescy od drugiej serii PKO BP Ekstraklasy nie wygrali już żadnego spotkania. W poniedziałek zremisowali bezbramkowo z Radomiakiem Radom i pozostali na 17., przedostatnim miejscu w tabeli (9. pkt). Taka lokata premiowana jest spadkiem na niższy poziom.
Czytaj także: Woś debiutuje, Ruch remisuje
Panaceum na niezadowalające wyniki zespołu ma być zmiana w sztabie szkoleniowym. Trenera Jarosława Skrobacza zastąpił jego dotychczasowy asystent, Jan Woś. Po zakończeniu potyczki z drużyną z Radomia, debiutujący w roli pierwszego trenera Woś rozmawiał z dziennikarzami na konferencji prasowej.
Przyznał, że pierwsza połowa nie szła po jego myśli.
- Gdzieś tak od piętnastej minuty przestaliśmy realizować to, o czym głównie gadaliśmy w szatni przed meczem, czyli o tym, żeby być odważnym - skomentował Jan Woś.
Się we znaki obu ekipom dawała murawa, na której było sporo piachu - manewr piaskowania często stosuje się w celu jej pielęgnacji. To, co dobrze wpływa na jakość trawnika, niekoniecznie oddaje walory rywalizującym na nim futbolistom.
Po zmianie stron mogliśmy oglądać jedną z lepszych, jak nie najlepszą piłkarsko połowę tego sezonu w wykonaniu Ruchu.
- Zaczęliśmy grać bardzo dobrze, bardzo ofensywnie, bardzo wysoko. Oddawaliśmy strzały, nie dopuszczaliśmy przeciwnika do takich sytuacji i myślę, że jeżeli chodzi o tę drugą połowę, to naprawdę była ona bardzo fajna - zauważył trener. - Celem tego spotkania było nie stracić bramki. Liczyliśmy na to, że jeśli tej bramki nie stracimy, to będzie coraz lepiej, będziemy odważniejsi i to się też udało zrealizować - dodał.
Trzykrotnie w dogodnej sytuacji strzeleckiej znalazł się Daniel Szczepan. Najpierw jego uderzenie wybronił Albert Posiadała. Za drugim razem napastnik był na pozycji spalonej. W trzeciej próbie "Szczepek" otrzymał żólty kartonik za symulowanie faulu.
- Chwilę wcześniej strzelił bramkę ze spalonego i zrobił to w fantastyczny sposób. Tym razem bramkarz bardziej skrócił kąt, Daniel zdecydował się na minięcie, ale chyba piłka mu uciekła. Dostał kartkę. Szkoda tej sytuacji, Daniel wszystkich przeprosił w szatni. Musimy od niego wymagać, by akurat taką sytuację wykorzystał, bo nie ma ich za dużo w meczu. Prócz tego, co Daniel robi fantastycznie – walczy, biega – musi strzelać bramki - wskazał szkoleniowiec.
Woś mówił o niedosycie, ale znalazł także powody do zadowolenia.
- Druga połowa pokazała, że w tym zespole jest potencjał. To dziś można było zauważyć, że zespół na pewno nie gra tego, co jest w stanie grać. Punkcik w tej sytuacji, w której my jesteśmy, to jest zdecydowanie za mało. Żeby się utrzymać - musimy wygrywać. Zaczęliśmy od tego, że "zero z tyłu", co było celem na ten mecz. Natomiast już w kolejnym musimy się skupić na tym, żeby też coś strzelić - powiedział nowy "sternik" Niebieskich.
W najbliższą sobotę (18.11) ekipę Ruchu Chorzów czeka rozegranie zaległego wyjazdowego spotkania z Widzewem Łódź. Początek o godzinie 17:30.
Fot. Rafał Redzimski
Napisz komentarz
Komentarze