Jakub Brzozowicz: Słowem wstępu, o czym są "Wojny niebieskie"?
Marcin Pietraszewski: Jest to książka nie o sporcie, nie o piłce nożnej, nie o Ruchu Chorzów, tylko o źle. O źle, które urosło pod barwami Ruchu Chorzów. To jest opowieść uniwersalna, bo równie dobrze mógłbym tę książkę napisać o pseudokibicach Górnika Zabrze, GKS-u Katowice, Legii Warszawa czy Lecha Poznań. Ale to Psycho Fans skalą, rozmiarami swojej działalności przerośli wszystkie bandyckie ekipy, które wywodzą się ze środowisk kibolskich w Polsce.
Wiele wiesz na ten temat?
Do tej książki przygotowywałem się dwadzieścia parę lat. Ja jestem dziennikarzem, który ma 28-letni staż, i tak naprawdę większość czasu piszę o ciemnej stronie miast. O przestępcach, bandytach, gangsterach, oszustach. Zauważyłem, że pierwszy tekst o kibolach napisałem w roku 1998. Zobaczyłem, że kibolstwo zmieniało się przez te ponad dwie dekady.
Relacjonowałeś proces przeciwko Psycho Fans wprost z sal sądowych. Ale nie tylko o tym jest w książce?
Reportaż musi być "żywy", więc nie mogę bazować tylko na aktach prokuratury i sądu. Te dokumenty były dla mnie tzw. punktem wyjścia.
Piszę o tym środowisku, więc dość mocno wszedłem w sprawę procesu psychofansów. Mój szef, a zarazem przyjaciel, Darek Kortko, z którym razem napisaliśmy trzy książki, powiedział: "Słuchaj Pietrucha, teksty o kibolach świetnie się czytają. Przemyśl czy by nie zrobić z tego książki". Jak robiłem kwerendę swoich tekstów, to mnie olśniło. Bo to raz jest historia Śląska, a dwa, że też historia przestępczości na Śląsku.
Postanowiłeś zebrać materiał u źródła?
Najcenniejsze dla mnie były dane adresowe, i oskarżonych, i świadków, i pokrzywdzonych. Najtrudniejsze zadanie jakie mnie czekało, to było nakłonienie tych ludzi do tego, żeby ze mną porozmawiali. W tym środowisku jest zasada, że nie gada się z "psami", no i nie gada się z "hienami", czyli dziennikarzami. Dostrzegam jednak pewną ciekawą zależność: oni nie lubią dziennikarzy, ale uwielbiają o sobie czytać. To pompuje ich ego.
W końcu doszło do spotkania z jednym z byłych członków Psycho Fans. Kogoś, kto stał u zarania tej grupy.
Tak, spotkałem się z nim "face to face". Ustaliliśmy, że on zachowa pełną anonimowość. Już byłem pewny, że go mam, udało się. Tak myślałem. Wtedy się okazało, że mam problem dwustopniowy, bo on mi rzucił w twarz: "my nie pogodomy, bo wyście som żabol". Początkowo zwątpiłem, ale zacząłem używać argumentów.
Nie uznałeś, że tutaj argumenty się skończyły?
Kibicuję Górnikowi Zabrze od dziecka, co nie znaczy, że miłość do Górnika powoduje nienawiść do Ruchu Chorzów. Tak też to tłumaczyłem. Ale to środowisko jest zero-jedynkowe.
Mimo wszystko udało się go przekonać i porozmawiać.
Spotkaliśmy się kilka razy. Z każdym spotkaniem on się coraz bardziej otwierał. Jak zyskałem jego zaufanie, to było mi dużo łatwiej. Miałem rekomendację, która była jak list żelazny. Przekazywano mnie w ręki do ręki. Potem udało mi się przekonać na spotkanie najbardziej aktywnych członków PF. Tych, którzy przeszli na "dobrą stronę mocy" czyli małych świadków koronnych. Spędziłem wiele godzin na rozmowach z Balusiem, Celebrytą czy z Dawo.
Czytaj także: Kto chce więcej adrenaliny, jeździ na mecze wyjazdowe, komu wciąż mało – ma krótką drogę do stadionowych bijatyk
Moją uwagę zwróciła warstwa społeczna książki. Czy to jest tak, że członkowie Psycho Fans to takie trochę ofiary systemu?
Przełom wieku, kiedy na Śląsku zamykano kopalnie, górnicy zostawali bez pracy, rodziny bez środków do życia. To był paskudny czas. Gigantyczne bezrobocie, takie poczucie beznadziei. Nagle ci młodzi ludzie idą na stadion i widzą dobrze ubranych facetów, którzy noszą koszulki Ruchu Chorzów, śpiewają razem piosenki i wtedy pojawia się u nich takie poczucie wspólnoty. Zaczynają dostrzegać swoje miejsce.
Zaczynali na trubunach, a skończyli w zupełnie innym miejscu. Z piłką to nie miało wiele wspólnego.
Na początku to byli rozbrykani chłopcy w krótkich spodenkach, którzy robili awantury na stadionach i wszyscy ich traktowali z przymrużeniem oka. Czasem popełniali drobne przestępstwa, takie grzechy młodości. Tylko, że to przerosło się w przestępczość przez "duże P". Wyrośli z krótkich spodenek i wkroczyli w buty gangsterów.
Kiedy kończyła się historia Psycho Fansów, to kibole z Chorzowa trzymali za mordę cały śląski półświatek przestępczy. Stare gangusy zaczęły się bać kiboli z Chorzowa - taką mieli wtedy pozycję.
Kiedy następuje przemiana z kibica w kibola?
Zło jest pociągające. Jedziesz na mecz wyjazdowy, jakaś rozróba, obrzucacie policji kamieniami. Jesteś gość! A jak przy okazji zatrzymają cię, a ty powiesz, że nic nie wiesz, nikogo nie znasz, to rośniesz w oczach "mistrzów". Tydzień później jedziesz do lasu bić się z żabolami. Na dzielni idzie informacja - jesteś git.
Wstajesz rano po takiej akcji i jesteś kimś?
Wiele osób jest w stanie wskazać taki dzień w swoim życiu, że wieczorem się gdzieś napieprzali, rano szli do szkoły, pracy i dostrzegali szacunek w oczach ludzi. Dziewczyny się do nich uśmiechały, kumple im machali rękami, nawet starsi ludzie im się kłaniali. W jednej chwili można stać się kimś szanowanym. A jeśli przy okazji można zarobić pieniądze, nie przepracowując się, no to czego chcieć więcej? Narkotyki, włamania, napady, porwania dla okupu. Never ending story. Tylko później trudno się z tego wyplątać.
Bilet w jedną stronę?
Wszystko ma swoją cenę w życiu, warto odpowiedzieć sobie na pytanie czy chcemy ją płacić? Większość bohaterów złamało życie swoje, swoich dzieci, rodzin.
W sumie osiem osób, byłych psychofansów, poszło na współpracę z policją. W tym środowisku nie jest to mile widziane.
Trzy osoby przeżyły zamachy na swoje życie, na szczęście nieudane. W przypadku Celebryty to był wariacki pościg i ucieczka przez centrum Katowic. W przypadku Balusia i Dawo, którzy jechali jednym samochodem, to rzeczywiście było bardzo blisko tragedii. Psychofansi strzelali do swoich kolegów z rakietnic. Jeden z wystrzelonych pocisków przebił się przez przednią szybę i wypalił przed nosem Balusia.
Sprawcy obu zamachów zostali zatrzymani, w przypadku Balusia i Dawo jest wyrok skazujący i prawomocny w tej sprawie. Poszedł sygnał od policji: nie ruszajcie nam małych koronnych.
Niemal 50 osób zostało skazanych za udział w gangu Psycho Fans. To jednak nie jest koniec tej historii?
Ja nie mam wątpliwości, że ta historia nigdy się nie skończy. Czy to w Chorzowie, czy w Zabrzu. Jeśli prześledzić trybuny stadionów na Śląsku, to na każdym meczu zobaczymy "Pozdrowienia Do Więzienia" i pseudonimy kolegów którzy siedzą, wypisane przez szalikowców. To się nie pisze samo. Ktoś traktuje tych ludzi aresztowanych albo odbywających kary jako swoich idoli.
Ktoś odchodzi, następny przychodzi.
Świat nie znosi próżni, a z w tym świecie jest gigantyczny hajs do zarobienia.
Na koniec dwa słowa o samej formie "Wojen niebieskich". Kto jest ich narratorem?
Wielu z bohaterów prosiło mnie, aby ich nazwiska czy pseudonimy nie znalazły się w książce. Wpadłem na pomysł, że z ich historii, zbuduję zlepek kilku postaci, w które się wcieliłem i narracja jest pisana w pierwszej osobie. Opowiadam swoimi oczami historię ludzi, którzy chcą pozostać w cieniu. Ale to są historie prawdziwe.
______________________________________________________________
"Wojny niebieskie. W środku najbrutalniejszego gangu kiboli", reportaż z centrum gangsterskiego świata, już w księgarniach.
Każdy zaczyna na trybunach. W sektorze fanatyków z dumą wykrzykują klubowe pieśni, a za barwy klubowe poszliby w ogień. „Ino Ruch!” – wołają w Chorzowie. Kto chce więcej adrenaliny, jeździ na mecze wyjazdowe, komu wciąż mało – ma krótką drogę do stadionowych bijatyk. Przydatność w walce to pierwszy krok do członkostwa w Psycho Fans. „Żołnierze” z podziwem patrzą na liderów, którzy nigdzie nie pracują, ale jeżdżą najlepszymi samochodami, bawią się w najdroższych klubach i mają najpiękniejsze dziewczyny. Czy ślepa wierność przywódcom pozwoli dołączyć do tego świata?
W 2023 roku w największym jak dotąd procesie członków gangu kiboli Ruchu Chorzów skazano 46 z 47 oskarżonych. To dzięki temu, że na współpracę z prokuraturą poszło kilku psychofansów. Opowiedzieli o włamaniach, handlu narkotykami, wywiadzie śledzącym przywódców wrogich bojówek, śmiertelnych pobiciach i gangsterskich porachunkach. Ci, którzy nie poszli na współpracę z prokuraturą, dostali wyroki od dwóch do 15 lat więzienia. W „Wojnach niebieskich” świat kiboli opisuje Marcin Pietraszewski, reporter „Gazety Wyborczej” od lat śledzący działalność gangu i kolejne próby jego rozbicia.
Ta książka to również podróż do samego serca Górnego Śląska, przez familoki, robotnicze dzielnice, zamknięte zakłady, kopalnie i rosnącą przestępczość. Do świata, w którym dorastali kibole.
Napisz komentarz
Komentarze